wtorek, 30 sierpnia 2011

Przedwczoraj .

            Moja  wnuczka  ,  w niedzielę  ,  zaprosiła   mnie  na   rozpoczęcie  roku  szkolnego . Pierwsze w  życiu . Nie  pojadę  ,  będą   rodzice  i  wystarczy  .  Przesada   nie  jest  wskazana   ,  a   poza  tym  dopiero  od  nich  wróciłam  .  Mam  też  zaproszenie  na  ślubowanie   pierwszaków  ,  w  październiku .
            Nieubłaganie  zbliża  się  wrzesień  ,  a  ja  jestem  szczęśliwa  ,  że   nie  muszę  szykować  się  do  pracy .  Już  pięć  lat  jestem  szczęśliwą  ,  chociaż   nie  do inwestowaną  emerytką  .  Kaśka  dzisiaj   poleciała  na  Radę  Pedagogiczną  do  jednej  szkoły  ,  jutro  leci  do  drugiej . Wczoraj  też  była  w  szkole .  No i  zacznie  się  kierat  .  Praca  w  dwóch   szkołach  i  córka  w  pierwszej  klasie .  Nie  do  pozazdroszczenia  . W  tej  sytuacji   dobrze  chyba   się  stało  ,  że  jej   mąż   taki   jest  ,  jaki   jest  . Chociaż ja .............itd. itd. itd.....

niedziela, 28 sierpnia 2011

Sen.

            Miałam  sen  i  nie  jest  to  parafraza   słów  dr. Martina  Luthera  Kinga  ,  który  powiedział  "  mam  marzenie " .  Jego  marzenie  odnosiło  się  do  konkretnego  problemu  ,  a  problem  był  bardzo  poważny  ponieważ  dotyczył   niewolnictwa  i  różnic  rasowych  . I  have  a dream .
            Miałam  sen  ,  ale  jest  mi   głupio  o  nim  pisać  , skoro  wcześniej  nasunęło  mi  się  powiedzenie   M. L. K.  Tylko  skąd  mi  się  wzięła  taka  analogia  ?  Napiszę  tylko - to  był  piękny  sen  i  nie  byłam  w  nim  sama .
            Może  analogia  jest  w  tym  ,  że  marzenie  M. L. K.  się  spełniło  ,  a  mój  sen  był  piękny ?        
            Podświadomość   jest   nieodgadniona .


czwartek, 25 sierpnia 2011

Babie lato .

             Słysząc  padający  w  nocy  deszcz  ,  nabrałam   ochoty  żeby  rano  pogrzebać  w  ziemi  .  Deszcz padał  długo i  równo ,  krople  nie  były  niepokojone  wiatrem .  Gleba   miała   okazje   nasycyć   się  .
             Rano  zeszłam   do  ogródka  i  . . . zaplątałam  się  .  Najpierw  zaplatałam   się  w  pajęczą  sieć  .  Jest  taki  jeden  pająk  w  moim  ogródku  ,  który  z  uporem  maniaka  buduje  swoje  sieci  ,  ciągle  w  tym  samym  miejscu . Jak  coś  robię  przy  skalniaku  ,  to  zrywam  tę  pajęczynę  , chociaż  wcale  nie  zamierzam  psuć  mu  łowów  .  Potem  zaplątałam  się  w  babie  lato ,  bardzo  dorodne  - długie , grube  i  klejące . Perłowo - białe .
            Koniec  lata  ,  pomyślałam   i  zrobiło  mi   się  smutno  ,  nie  lubię  przemijania  .  Od  najbardziej  nielubianej   przeze   mnie   pory  roku  ,  dzieli    mnie   już   tylko  jesień .  

wtorek, 23 sierpnia 2011

Jak pies zrobił człowieka.....w konia .

            Od   chwili  powrotu  od  Kasi  , zachowuję  się  jak  " nieutulona  w  żalu "  po  psie  , właścicielka  . Płaczę , połykam  tabletki   uspokajające , latam  po  internecie  szukając odpowiedniego  następcy  ,  jem  i  tyję .
           Pomyślałam  -  wypożyczę  psa , od  koleżanki . Wprawdzie  nie  jamnik  ,  ale  zna  mnie  i  lubi , bywa  u  mnie  ze  swoja  panią  ,  może  mi  pomoże . Poszłam  rano  zrobić opłaty , w  drodze  powrotnej  podjęłam  tę  decyzje , więc  zaszłam  do  koleżanki .
           Kaja  mnie  zobaczyła  , zaczęła  się  cieszyć  i  zachęcać  do  zabawy . Wszystko było  ok. posiedziałyśmy ,  pogadałyśmy , popiłyśmy  kawę . Wybieram  się  do domu , pytam - Kajunia , idziemy  na  spacerek ? - ależ  naturalnie , odpowiada  mi  psina  swoim  zachowaniem ( merda ogonkiem , skacze , liże  mnie ) . Poszłyśmy .
           Na  początek  -  Kajka , zrobiła  siusiu  na  środku  chodnika !!!  i  zaczęła  rozglądać  się  za  swoją  panią . Idziemy  dalej , za jakiś  czas  załatwiła  się  ponownie ( już  w odpowiednich  miejscach ) ,  no i  zaczęło się " pod  górkę ". Ogląda  się  coraz  częściej , chce  wracać do  domu .  Idziemy  dalej  . Doszłyśmy  do  mnie  ,  obleciała  kąty  , dostała  pić  i  położyła  się  w  przedpokoju . Pogiglałam  ją  po  brzuszku  i  poszłam  do  łazienki   myć  głowę . Spacery z  psem  ,  zobowiązują  przecież  do  schludnego  wyglądu . Nie  skończyłam  suszyć  głowy  ,  słyszę  telefon  - koleżanka  mnie  informuje  , że  Kaja  jest  w  domu . Zdębiałam .
          Nie  przewidziałam  jednego  zostawiając  otwarte  drzwi  na  balkon  ,  że   nie  potrzebna  jej  otwarta  furtka  żeby  uciec ,  nie  przewidziałam , że  może  przecisnąć  się  przez   szczebelki  a   potem  po  schodkach  zejść  do  ogródka  i  wrócić  do  domu .  Mój  Grej  nigdy  nie  schodził  po  schodkach  ,  nawet  przy  otwartej  furtce ( ażurowe  schodki   drażniły  jego  delikatne  łapki ,  dlatego  zawsze  chciał  na  " opka") , przez  szczebelki  przechodziła  mu  tylko  główka  .  Tymczasem  Kaja  się  przecisnęła  ,  muszę  przyznać  -  zrobiła  mnie  w  konia !
          Uważam  ,  że  i  tak  zachowała  się  dość  przyzwoicie  .  Kiedyś  poprosiłam   syna  koleżanki  , żeby  wyszedł   z  Grejem na  spacer  ,  udało  mu  się  wyjść  tylko  przed  blok  .  Grej  podniósł  taki  alarm  ,  jakby  obdzierano  go  ze  skóry  ,  chłopak  musiał  z  nim  wrócić  ,  bo  bał  się  ,  że  będzie  posądzony  o  kradzież  .  Taki  był  ten  mój  chłopczyk - rozdarty  ,  za  to  ich  dziewczynka -  ratuje  się  ucieczką  .  Plusem  zdarzenia  jest  to  ,  że  mam  umytą  głowę  i  jutro  nie  muszę  jej  myć , co  miałam we  wcześniejszych  planach .

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Przysłowia .

            Powiadają  ( słowo podebrane p. Oleksemu ), że  przysłowia  są  mądrością narodu . Otóż nie do końca . Ostatnio  nie  sprawdza  się  ,  i chwała  Bogu  ,  przysłowie : "Od św.  Anki  chłodne  wieczory  i  zimne  poranki ".  Kilka  ostatnich  wieczorów  jest  bardzo  ciepłych  ,  prawie  czerwcowych  ,  tylko jest  zdecydowanie  ciemniej  ,  a  przy  mnie  nie  ma  mojego Greja ( Juniorka , Kajtusia , Tuptusia , Fiutka) .  Ryczę  po  nim  , chociaż  wczoraj  minął  już  piąty  tydzień  od  jego  śmierci .
            Pachnące  są  wieczory  trzeciej  dekady  sierpnia ,  pachnie  maciejka , pachnie  datura  i  świeżo  ścięta  trawa  .  Moje  komórki   węchowe   rozwinięte  są   ponad  przeciętność  ,  wywąchują  to  co  przyjemne  i  to  co  przyprawia  mnie  o  ból  głowy  .  Czasami   myślę , że  wynagradzają  mi  upośledzony  rozwój  kubków  smakowych  ,  a  może  ewaluowały  dzięki   wieloletniemu   obcowaniu  z  psami  ?  Niekiedy  wdaje  mi  się  ,  że  mam  psi   węch  .  Ale  dyrdymał  ,  na   miarę  tego ,  wygłoszonego   przez byłego  eurodeputowanego  p. Macieja  Giertycha  ,  który  na  forum  Parlamentu  Europejskiego  podważał  założenia  teorii  Darwina  .

niedziela, 21 sierpnia 2011

Pokolenia.

            Chciałam  kupić  krzak  róży  . Pojechaliśmy  na  targ ,  w  niedzielę  ,  tydzień  temu  . Niestety  nikt  z  nas  nie  wiedział  ,  że  są  tam również  stanowiska  dla  hodowców  ( i  nie tylko  hodowców )  psów . To  był  dopiero  raj  dla moich  oczu  i  ogromne  wzruszenie  dla  duszy .  Szczeniaki  jamnika  rozczuliły  mnie do  łez ,  wzięłam  taką  małą  kluseczkę  na  ręce ... i  rozkleiłam  się  tzn . odwaliłam  "pokazówkę" mocno  zakrapianą  łzami .
            Rozkleiła  się  też  Julka  ,  ale  z  zupełnie  innego  powodu . Dziecko  ma  ogromny  apetyt  na  psa  , ale  usłyszała  od  swojego  ojca   kategoryczne  - na  żadnego  psa  się  nie  zgadzam ! Nie  potrafię  tego  pojąć ,  przecież  dziecko  nie  chce  hipopotama  ,  tylko  małego  psa  !?   Julka  doskonale  wie  jaki  to  ma  być  pies  ,  to  ma  być  Shih Tsu  -  słodki  ,  mały  futrzak .
           Utwierdziłam  się  w  oczywistej  oczywistości  ,  że  pokolenia   płaczą   podobnie .  Różnica  polega  na  tym  ,  że  o  swoim   płaczu   starsze  pokolenie  decyduje   samo  ,  a   za   płacz   młodego  pokolenia  odpowiedzialne   jest   pokolenie   dorosłych  .
            Róża  -  cóż ,  nie  kupiłam  .  Podobała  mi  się  tylko  jedna  -  róża  tygrysia  ,  ale zanim  się  zdecydowałam  już  ktoś  ją  kupił . Wszystko przez te psy .

czwartek, 18 sierpnia 2011

12 pt.

            Dwanaście  dni  poza  domem  już  dawno  mi  się  nie  zdarzyło . Dwanaście  dni  spędzonych w miłej  i   przyjaznej  atmosferze  działa  jak  najwyższej  klasy  spa - przynajmniej  na  mnie . Wszyscy  zdaliśmy  ten  egzamin .
            Wg  mojej ,wyimaginowanej  10 pt. skali , zięć  otrzymał  tych  pt . 12 .

sobota, 6 sierpnia 2011

Wyrok zapadł.

             Kasia  jutro  wychodzi  ze  szpitala  i  ja  jutro  do  nich  jadę  ,  ale  uczucia  mam   jak  zwykle  ,  mieszane .
              Może  odwiedzę  schronisko  ,  tylko  czy  to  byłoby  mądre  ?....

piątek, 5 sierpnia 2011

Gęba .

            Moja  śp. Babcia   mówiła  ,  jak  ktoś  coś  zrobił  wbrew ,  wygłaszanemu  wcześniej  zdaniu - " zrobił  z gęby  cholewę ".  Gombrowicz  mówił  -  " dorobić  gębę " ,  jak  się  kogoś  niesłusznie  o  coś   posądzało  . Ja  zrobiłam  jedno  i  drugie  ,  a  nawet  trzecie  -  dałam  ciała .
            Około  godz. 13:30  zadzwonił  do  mnie  mój  zięć i  przekazał   informacje  o  przebiegu  zabiegu  u  Kaśki . Wszystko  zamknęło  się  w  przewidzianym  przez  lekarza  czasie , bez  dodatkowych  "atrakcji ".  Usunięte  tkanki  poszły  do  badania  histopatologicznego ,  co  jest  postępowaniem  rutynowym  . Ucieszyłam  się  i  powiedziałam  ,  że  może  już  zakończą  się  jej  pobyty  w  szpitalu  ,  przecież  to    czwarte  znieczulenie  ogólne . 
              No i  łups  -  poryczałam  się  przy  tej  słuchawce .  Zupełnie   nie  zamierzałam  okazywać  słabości  ,  niestety  okazałam . Jakby  tego  było  mało ,  powiedziałam  :  nie  chcę  się  narzucać ,  ale  jeżeli  będzie  wam  potrzebna  moja  pomoc  ,  to  jestem  gotowa . Na  co  zięć ,  że  już  wcześniej  o  tym  rozmawiali  ,  ale  Kasia  nie  podejmowała  jeszcze  rozmowy  ze  mną  .   Jak  mam  to  wszystko  rozumieć  !? Wprawdzie  jak  w  ostatnim  czasie  z  nią  rozmawiałam  ,  zdarzały  się  chwile  ciszy  w  słuchawce  , jakby  chciała  i  nie  chciała  ,  coś  jeszcze  powiedzieć  , ale  nie  mówiła .  Trudna  ta  nasza  miłość (?) .
               Teraz  czekam  na  wyrok .
             
           

czwartek, 4 sierpnia 2011

Doba .

            Tylko doba  dzieli  Kaśkę  od  zabiegu . Wczoraj  zbyt  krytycznie  ją  oceniłam ,  okazało  się  , że  zabiegi  w  tym  szpitalu wykonywane  są  w  poniedziałki  ,  środy  i  piątki .
             Pacjent  przyjęty  wcześniej  gwarantuje  właściwe  obłożenie , właściwe  wydatkowanie  budżetu  ,  czy  co ?  Chyba  z  oszczędnością  , takie  postępowanie  niewiele  ma  do  czynienia  . Zresztą  nie  wiem ,gubię  się  w  tych  realiach .

Jak dobrze .

            Wbrew  przypuszczeniom  ,  spałam ,  trochę  krótko  ale  spałam  .  Może  pomogło  mi  wyrzucenie  z  siebie  tego , co   mnie  bolało?!
            Moje  plany  na  dzisiaj  -  ogródek . Wczoraj  dosadzałam   kwiaty   wieloletnie ,  dzisiaj   ciąg  dalszy . Ziemia  jest  taka  cudownie  miękka  ,  nasycona  wodą  ,  może  kwiatom  będzie  łatwiej   się  ukorzenić .  Co  na  ten  temat  mówi  kalendarz  biodynamiczny - nie  wiem , chociaż  bardzo  lubię  korzystać  z  jego  podpowiedzi .
            

środa, 3 sierpnia 2011

Jedna , dwie , trzy......

            Nie  wiem  ile  jeszcze  nieprzespanych  nocy  mnie  czeka , dwie  już  mam za  sobą . Rano  Kaśka  została  przyjęta  do  szpitala ,  ale  zabieg  będzie  dopiero  w  piątek .  Jak  oni  się  umawiają - ręce  po  prostu  opadają . Pani  C.  niby  taka  obrotna  ,  pan  C.  niby  taki  gwarantujący  poczucie  bezpieczeństwa  , a najprostsza  sprawa  biegnie  sobie  własnym  torem ( dwa  dni  czekania  przy  prostym  zabiegu ).
           Za  to  Julka  ma  dodatkowe  atrakcje , w  formie  półkolonii  - od  7:30 do 15:30 , zwalniającego  się    z  pracy  ojca ( dziecko trzeba  zaprowadzić  i  odebrać )  i  przyszywanych  dziadków  ,  na  podorędziu . Cudowna  organizacja , żeby  broń  Boże , żadna  z  matek  nie   musiała  zwalić  się  na  głowę . Jeżeli  chodzi  o  mnie ,  na pewno  się  nie  zwalę . Szczerze mówiąc  mam  to  w  nosie ,  chociaż  mnie  to  boli  ,  bo  gdyby  nie  bolało , to  bym  o tym  nie  myślała .
           Paniom  już  dziękujemy , szczególnie  tej  młodszej  .
W  przyszłym  tygodniu , Julka  też  będzie  chodziła  na  półkolonie - dziecku  się  podoba . Fajnie.