niedziela, 22 lutego 2015

Dezorientacja absolutna.

          Przez tę nijaką "zimę i nie zimę", często schodzę do ogródka. A tam....dezorientacja absolutna, nie tylko moja, ale roślin i ptaków również. Jak można zrozumieć fakt, że woda w pojniku dla ptaków zamarzła, a obok z ziemi wychylają się co najmniej na 5cm  lilie i tulipany. Gdyby to były pierwiosnki, przebiśniegi czy krokusy. Okej, ale lilie?. Po kiepskiej zimie, pewnie i lato w ogrodzie będzie kiepawe. Pąki są na różach, na jaśminie i bzie, nawet na powojniku. Najgorsze, że były już przed ostatnimi przymrozkami, jak oberwały mrozem to będzie goło i wesoło, o kwiatach można zapomnieć.
           Nie znoszę zimy to fakt, ale żeby tak kręcić w biorytmie roślin to już świństwo. Na szczęście dzisiejszy poranek pachniał lekko wiosną. Najpierw na trawniku szalały gawrony, bo walczyły o skórkę od chleba. Wróble cicho się przyglądały, wiadomo, pozycja z góry przegrana. Ale kilkanaście kroków dalej zobaczyłam swojego ulubionego śpiewaka, kosa, jak a podrygach przymilał się do swojej pani. Tak mi smutno, że nie chcą zagnieździć się w moim ogródku. Uwielbiam ich śpiew, i ich zaloty, i połączenie czerni z pomarańczem. W innym "wydaniu" koloru pomarańczowego nie cierpię, tak jak szurania jakimś świństwem po szybie..aż mi zęby cierpną.
           Jak dobrze, że do wiosny coraz bliżej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz