poniedziałek, 31 grudnia 2012

Noworocznie.

Wszystkim życzę uśmiechu:
Niech od stycznia po grudzień,
Przez dwanaście miesięcy
uśmiechają się ludzie.

                   Koniec  roku  za  paręnaście  godzin.  W  naszej  strefie  klimatycznej  zwykle  przypada  na  porę  roku  zwaną  zimą. Zimy  nie  ma,  czy  wobec  tego  skończy  się  Stary  a  nadejdzie  Nowy  Rok?
                  Na  dworze  wiosna,  w  moim  sercu  i  mojej  duszy  też  wiosna.  Jestem  niewyobrażalnie  szczęśliwa  aż  się  boję,  że  nadejdzie  jakieś  wielkie  "bum"  i  z  hukiem  wrócę  na  ziemię.  Myśl  pozytywnie - dostałam  taka  poradę -  więc  myślę  pozytywnie.  Tylko  nie  powiem  żebym  myśląc  pozytywnie,  nie  niepokoiła  się  nadal.  Przecież  zawsze  jeżeli  coś  się  zaczyna  to  i  skończyć  się  musi,  żadne  myślenie  tego  nie  powstrzyma.  Proszę  Cię - myśl  pozytywnie - więc  myślę.
                Wszystkiego  dobrego  na  Nowy  2013  Rok.  Nie  ma  co  filozofować,  nadejdzie  na pewno.

sobota, 29 grudnia 2012

U schyłku.......u progu.......

                  Po  świątecznej  włóczędze  wróciłam  na  własne  śmieci.  Własna  Córeńka  odtransportowała  mnie  do  domu.  Mnie  odtransportowała,  została  ze  mną  na  noc,  a  na  dodatek  zażyczyła  sobie  śniadanie  do  łóżka.  I  kawkę  z  mleczkiem,  też  do  łóżeczka.   Życzenie  zostało  spełnione,  właściwie  taki  mały  kaprysik,  którego  sama  ją  nauczyłam.  Koło  południa  pojechała  do  własnej  córeczki,  która  nie  miała  ochoty  odwozić  babci  i  została  w  domu.  Ale  nie  o  tym  miało  być.
                 Mam  nieodpartą  ochotę  napisać,  że  u  schyłku  Starego  Roku  i  u  progu  Nowego  Roku,  jestem  szczęśliwa.  Muszę  o  tym  pisać,  muszę  o  tym  mówić,  żeby  broń  Boże  nie  zapomnieć.  Właściwie  to  bardzo  szczęśliwa,  do  września  byłam  tylko  szczęśliwa,  od  października  już  jestem    bardzo  szczęśliwa.  Może  i  też  niewiele  mi  potrzeba  żeby  być  szczęśliwą,  ale  to  wcale  nie  umniejsza  wielkości  mojego  szczęścia.  Tak  więc,  u  schyłku  i  u  progu,  mam  tylko  jedno  marzenie:  niech  nic  się  nie  zmienia,  a  jeżeli  już  musi  to  tylko  na  lepsze.
                 Tymczasem  muszę  się  jeszcze  zdrowotnie  ogarnąć  do  Sylwestra. Niestety  coś  jeszcze  we  mnie  siedzi  i  dokucza.  Gigla  mnie  w  nosie  i  muszę  kichać,  gigla  mnie  w  gardle  i  muszę  kaszleć.
                 Żeby  już  tak  absolutnie  wypełnić  i  dopełnić  treść  postu,  dodam  to  o  czym  mówi  większość,  to  był  dobry  rok.  To  był  bardzo  dobry  rok  osobiście,  prywatnie  i  rodzinnie  dla  mnie  autorki  tego  wpisu,  czyli  Alko.

czwartek, 27 grudnia 2012

Moje świętowanie.

         Zupełnie  nietypowe  było  moje  tegoroczne  świętowanie. Właśnie  takie  nietypowe,  było  po  raz  pierwszy  w  życiu  i  pewnie  ostatni.  Przeżyłam  je,  doświadczając jednak   skutków  ubocznych.  Po  powrocie  z  drugiego  dnia  Świąt  i  jednocześnie  z  drugiego  dnia  biesiadowania,  "padliśmy  jak  kawki", od najmłodszego  do  najstarszego. Nie  powiem,  nawet  ok.  22:00  usnęłam,  ale o 1:45  obudził  mnie  ból głowy  i  praktycznie  noc  była  już,  z  głowy. Zmęczenie  i  ból  nie  pozwoliły  mi  usnąć.  Jedynie  mój  zięć,  zdołał  wytrzymać  w  pozycji  horyzontalnej  do  godziny  10  rano.  Kobiety  tego  domu,  wstał  dużo  wcześniej.
         Święta  to  jednak  niezwykle  męczące  przedsięwzięcie,  szczególnie  pod  względem  przepustowości  własnego  przewodu pokarmowego.  Tylko,  że  w  doborowym  towarzystwie  ta  przepustowość  może  się  zwielokrotnić,  tego  też  doświadczyłam. Ludzie,  ale  byłam  tym  zmęczona,  tym  też.
         

sobota, 22 grudnia 2012

Przesilenie.

         Po  raz  kolejny  zakpił  sobie  z  nas  "koniec świata". Miał  nastąpić  wczoraj  tzn. 21. 12. 2012 r. o   godz.12:12 - jak  było do  przewidzenia  nie  nastąpił.  Coś  się  jednak  wczoraj  wydarzyło, właśnie  o  tej  godzinie  nastąpiło  przesilenie zimowe  i  od  dzisiaj  przybywa  już  dnia.  Zaczęła  się  też  zima, aktualnie  brzydka, na  zachodzie  wietrzna,  mroźna  i  bezśnieżna.
            Każdy  ma  swój  czas,  teraz  nadszedł  czas  Kasi.  Czas przygotowania  Świąt  Bożego  Narodzenia. Moje  wyjazdowe  Święta  sprawiały  mi  wiele  problemów.  Byłam  zupełnie  zdezorientowana,  pracy  miałam  mało  więc  nie  wiedziałam,  czy  dopieszczać  mieszkanie,  czy  przygotowywać  coś  na  wyjazd.  Tkwiąc  w  tym  nierozwiązanym  problemie,  nie  robiłam  nic.  No, prawie  nic.
           Tymczasem  okazało  się,  że  moja  Córka  jakoś  się  z  tych  Świąt  wyślizgała. Jej  mieszkanie  to  baza  wypadowa  i  noclegowa.  Wigilia  w  domu,  pierwszy  dzień  Świąt  u  Matki  Zięcia,  drugi  dzień  Świąt  u  zamiejscowej  Bratowej. Nie ma  to jak dobra  organizacja  pracy.  Przesadzam  trochę, po prostu - zaproszenia  zostały  przyjęte.
           Żeby  nie  było  tak  cukierkowo  i  fajnie, przedświąteczną  sobotę  spędzam  w  łóżku.  Dopadły  mnie  drobnoustroje, ale  i  u  mnie  już   też  przesilenie.

           Nadchodzące Święta  niech  przyniosą  radość,  a  Nowy  2013  Rok  upłynie  w  szczęściu  i  pomyślności.  Wszystkim  odwiedzającym  blog :  Wszystkiego  dobrego,  życzy  Alko.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Zima zła.

          Wcale,  a  wcale  nie  jest  jeszcze  taka  ta  zima,  zła.  Trwa  sobie  spokojnie  od  św. Mikołaja  tzn. 6  grudnia  i  najprościej  rzecz  ujmując  jest  przepiękna, przecudna, prześliczna.  Pomimo  tego,  jestem  zdecydowaną  jej  przeciwniczką  i  chciałabym,  żeby  już  nie  posuwała  się  ani  o ociupinkę  dalej  w  swoich  zimowych  możliwościach.  Zima  zła,  na  to  moje  chcenie  gwiżdże  sobie  koncertowo.  A  ja  powiedziałam  co  chciałam  powiedzieć  i  już,  bo  przecież  ja  zimy  nie  znoszę!!!
           W  ubiegłym  roku  niecierpliwie,  wypatrywałam  zimą  jemiołuszek.  W  końcu  przyleciały  ale  bardzo  późno.  W  tym  roku  już  są!  Gdzie  one  się  włóczyły?  Są  tak  przeokropnie  wygłodzone!  Jarzębiny  już  prawie  ogołocone  z  czerwonych  korali.  Zjedzą  ją  do  końca  i  polecą  do  innego  stołu,  szkoda. Tysiącem  dzwonków  dźwięczą  chmury  tych  przelatujących   ptaków,  są  takie  radosne  i  rozśpiewane  te  ich  niespokojne " ławice ".  Dlatego  tak  bardzo  je  lubię,  lubię  też  na  nie  czekać,  ale  wcale  nie  jest  powiedziane,  że  za  rok  wrócą.  Zima  wróci,  ale  jemiołuszki  mogą  nie  przylecieć.
           Za  to  mój  Kajtek,  wystrojony  w  sweterek,  zapamiętale  odszukuje  w  śniegu,  tylko  sobie  wiadome  i  znajome  zapachy,  co  się  przy  tym  na  prycha,  na  kicha,  na  skrobie.  Bardzo  niskopienny  jest  mój  piesek.  To  normalny  oracz,  na  puszystym  śniegu  jego  fiutek  wyznacza  dodatkowy ślad, śmiesznie  to  wygląda.

środa, 5 grudnia 2012

Luzik totalny.

            Rozbisurmaniłam  się  jak  dziadowski  bicz.  Dużo czasu  upłynęło od  ostatniego  wpisu, a  tyle  się  dzieje  i  to dobrze  się  dzieje.  Pisania  byłoby  całe  mnóstwo. Jeżeli  ktoś  mówi, że  życie  na  emeryturze  jest  nudne,  że  emeryt  ma  dużo  czasu,  jest  w  błędzie. Życie  na  emeryturze  jest  pełne  niespodzianek  i  nieoczekiwanych  zwrotów  akcji. Ostatnio  absolutnie  na  nic  nie  mam  czasu,  bo egoistycznie  zajmuję  się  tylko  sobą.  O, kurcze  jakie  to  może  być  miłe  i  jakie  to  jest  ekscytujące  zajęcie!
           Tymczasem  słońce  wschodziło  i  zachodziło,  mijały  dni  i  tygodnie,  minął  cały  miesiąc. Ogródek  uprzątnięty  jako  tako,  aktualnie  przykryty  kożuszkiem  ze  śniegu.  Ptaki  poodlatywały,  gęsi  nadal odlatują.  Łagodna  tegoroczna  jesień,  nie  zmusza  jeszcze  do  noszenia  zimowych  rzeczy.  Na  całe  szczęście. Nie  znoszę  zimy.
          News, prawie  z  ostatniej  chwili - Święta  spędzam  poza  domem. Luzik  totalny,  no  taki  może  na  pół  gwizdka.