sobota, 29 września 2012

Ta dąąąą...

                   W  końcu  moja  trzytygodniowa  wędrówka do dentysty,  zakończyła  się  w  czwartek  wypełnieniem  kanału  i  założeniem  plomby. I  to  jest  pierwsze  ta dąąąą.  W  ten  sam  czwartek - jako, że  nie  lubię  "pustych  przebiegów" -  udało  mi  się  kupić  wsypę  w  piórka  dla  Julki,  wcześniej  już   ich  nie  było. To  jest  drugie  ta dąąąą.  Poza  tym  poznaję  swoje  miasto  na  nawo,  bo  poruszam  się  per  pedes  i  to  jest  trzecie  ta dąąąą.  Autka  nadal, niestety  nie  mam  i  jest  mi  zupełnie  fajnie,  chociaż  czasami  bywa  ciężko.
                    Najmilszy  jest  jednak  ogródek,  nie  znoszę  chodzenia  po  ulicach, biegania  po sklepach.  Zmusza  mnie  do tego  jedynie  konieczność,  której  z  przyjemnością  jest  zupełnie  nie  po  drodze. Natomiast  praca  w  ogródku  posuwa  się  do  przodu  małymi  krokami,  czasami  nawet  tzw.  tip  topami,  ale  posuwa. Wczoraj  kupiłam  dwa  cyprysiki  strzeliste,  które  planowałam  zaraz  posadzić  i  nie  posadziłam,  wietrzysko  tak  przeokropnie  wiało,  że  musiałam  zrezygnować.  Do  poniedziałku  wytrzymają.  Nie  mają  biedaki  wyjścia.  Z  żalem  patrzę  na  kolejne  przemijanie  i  tylko  myśl,  że  do  wiosny  coraz  bliżej  dodaje  mi  otuchy.
                   

4 komentarze:


  1. A ja nadal nic w ogrodzie nie robię.Ale robię wszystko żeby nic nie robić:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki masz widocznie nastrój.Rób to co aktualnie sprawia Ci przyjemność,maluj.
    Kto zabroni wolnemu człowiekowi(żeby nie powiedzieć bogatemu),być panem swojego czasu?
    Pozdrawiam,u nas dzisiaj jest pięknie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta kolejna wiosna nie będzie poprzednią;NIESTETY.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety i to jest namacalny znak przemijania.
    Filozoficznie,nostalgicznie i refleksyjnie się zrobiło.
    Chwytaj dzień dzisiejszy,bo jest piękny:)

    OdpowiedzUsuń