Skończyło się lato, które dla mnie w tym roku było niezwykle łaskawe. Nie było obezwładniających upałów, których tak nie lubię. Skończyły się letnie wieczory, a z nimi przesiadywanie na powietrzu do późnej nocy, z psem na kolanach. Skończyło się wdychanie zapachów letniej przyrody, wyłapywanie dźwięków i wypatrywanie cieni nocnych zwierząt. Nadszedł czas łaskawy dla książek.
Ostatnio trochę "robiłam w piórach", więc przez jakąś pewnie tylko przeze mnie zrozumiałą analogię, sięgnęłam po "Ptaśka" Williama Whartona. Odkryłam ją na nowo i na nowo się zachwyciłam. Nie tylko jej treścią o przyjaźni, miłości, wojnie i obsesji, ale zachwyciłam się wyobraźnią Whartona, lekkością przelewania wytworów tej wyobraźni na papier. Wobec takiego kunsztu rozdziawiam gębę, chylę kark i padam na kolana.
Zastanawiam się też nad sobą, dlaczego lubię taką literaturę. Czy dlatego, że sama jestem skomplikowana czy dlatego, że jestem wymagająca czy dlatego, że najbardziej kocham niewyobrażalne dla zwykłego śmiertelnika, wytwory wyobraźni?
Kilka wpisów wcześniej zastanawiałam się, czy uda mi się w tym roku przeczytać trzecią, powalającą mnie na kolana książkę. Tak udało się, jest nią "Ptasiek". Wprawdzie poprzednie książki, to były "świeżynki" ale nie zmienia to faktu, że odświeżony "Ptasiek" mnie powalił.
Ostatnio trochę "robiłam w piórach", więc przez jakąś pewnie tylko przeze mnie zrozumiałą analogię, sięgnęłam po "Ptaśka" Williama Whartona. Odkryłam ją na nowo i na nowo się zachwyciłam. Nie tylko jej treścią o przyjaźni, miłości, wojnie i obsesji, ale zachwyciłam się wyobraźnią Whartona, lekkością przelewania wytworów tej wyobraźni na papier. Wobec takiego kunsztu rozdziawiam gębę, chylę kark i padam na kolana.
Zastanawiam się też nad sobą, dlaczego lubię taką literaturę. Czy dlatego, że sama jestem skomplikowana czy dlatego, że jestem wymagająca czy dlatego, że najbardziej kocham niewyobrażalne dla zwykłego śmiertelnika, wytwory wyobraźni?
Kilka wpisów wcześniej zastanawiałam się, czy uda mi się w tym roku przeczytać trzecią, powalającą mnie na kolana książkę. Tak udało się, jest nią "Ptasiek". Wprawdzie poprzednie książki, to były "świeżynki" ale nie zmienia to faktu, że odświeżony "Ptasiek" mnie powalił.
Ja niestety nie mam jeszcze za dużo czasu na książki. Jest jeszcze co robić w ogródku i między innymi grabić te okropne liście spadające z wielu drzew, które mam. Jesieni nie cierpię, ale ona jest i nie patrzy na to, że nie jest mile widziana. Pozdrawiam i miłego czytania.
OdpowiedzUsuńMyślałam,że spacer z wnuczką zmienił Twój stosunek do jesieni.Jednak nie.Mój skrawek ziemi już prawie uprzątnięty,bo jeszcze mam kwitnące dalie czekające na pierwsze przymrozki i kwitnące ostatki kwiatów jednorocznych.
OdpowiedzUsuńKsiążki najczęściej czytam rano (wcześnie się budzę),albo wieczorem przed zaśnięciem (późno zasypiam),albo w środku nocy(jak się obudzę i nie mogę zasnąć).
Pozdrawiam:)