Kończy się pierwszy miesiąc Nowego Roku, a ja ani be ani me, ani kuku - ryku jeszcze na blogu nie napisałam. No i dobrze, że się kończy, bo mi po prostu siły do niego już brakuję. Jeżeli cały rok ma być taki, to ja serdecznie "Bóg zapłać". Dostałam w kość za wszystkie lata, kiedy w kość nie dostawałam. Byłam chora strasznie, przeokropnie, niewyobrażalnie. Ostatni raz tak bardzo chora, byłam w ubiegłym tysiącleciu. Tak, w ubiegłym tysiącleciu. Ludzie kochani, co mi się wydawało, że już się wykaraskałam to mnie łup, na nowo dopadało. Ciężka to była batalia, a ciągnie się od 19 grudnia, ubiegłego roku rzecz jasna.
Myślę, że wyszłam już na prostą, chociaż tabletki na kaszel jeszcze biorę i dodatkowo na uczulenie. Jakby mało było choroby, to dorzucony został "drugi grzybek do barszczu" bo dostałam uczulenia na leki. Ludzie, ale to był koszmar. Mam nadzieję, że wychorowałam się no, nie będę zachłanna, może nie za następne tysiąclecie, ale może za dziesięciolecie? A tak poza tym to miesiąc bardzo udany, pod względem rodzinnym, zimowej aury i spraw prywatnych.
Tak więc, alleluja i do przodu.
Myślę, że wyszłam już na prostą, chociaż tabletki na kaszel jeszcze biorę i dodatkowo na uczulenie. Jakby mało było choroby, to dorzucony został "drugi grzybek do barszczu" bo dostałam uczulenia na leki. Ludzie, ale to był koszmar. Mam nadzieję, że wychorowałam się no, nie będę zachłanna, może nie za następne tysiąclecie, ale może za dziesięciolecie? A tak poza tym to miesiąc bardzo udany, pod względem rodzinnym, zimowej aury i spraw prywatnych.
Tak więc, alleluja i do przodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz