niedziela, 27 stycznia 2013

Bóg zapłać.

            Kończy  się  pierwszy  miesiąc  Nowego Roku,  a  ja  ani  be  ani  me,  ani  kuku - ryku  jeszcze  na  blogu  nie  napisałam.  No  i  dobrze,  że  się  kończy,  bo  mi  po prostu  siły  do  niego  już  brakuję.  Jeżeli  cały  rok  ma  być  taki,  to  ja  serdecznie  "Bóg  zapłać".  Dostałam  w  kość  za  wszystkie  lata,  kiedy  w  kość  nie  dostawałam.  Byłam  chora  strasznie,  przeokropnie,  niewyobrażalnie.  Ostatni  raz  tak  bardzo  chora,  byłam  w  ubiegłym  tysiącleciu.  Tak, w  ubiegłym  tysiącleciu.  Ludzie  kochani, co  mi  się  wydawało,  że  już  się  wykaraskałam  to  mnie  łup,  na  nowo  dopadało. Ciężka  to była  batalia, a  ciągnie  się  od  19  grudnia, ubiegłego  roku  rzecz  jasna.
           Myślę,  że  wyszłam  już  na  prostą,  chociaż  tabletki  na  kaszel  jeszcze  biorę  i  dodatkowo  na  uczulenie. Jakby  mało  było  choroby,  to  dorzucony  został  "drugi  grzybek  do  barszczu"  bo dostałam  uczulenia  na  leki.  Ludzie,  ale  to  był  koszmar.  Mam  nadzieję,  że  wychorowałam  się  no,  nie  będę  zachłanna,  może  nie  za  następne  tysiąclecie,  ale  może  za  dziesięciolecie?  A  tak  poza  tym  to  miesiąc  bardzo  udany,  pod  względem  rodzinnym,  zimowej  aury  i  spraw  prywatnych.
            Tak  więc,  alleluja  i  do  przodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz