Kończy się zima, czy co? Koszmarnej odwilży ciąg dalszy, śnieg znika w tempie kosmicznym, śliskie chodniki czyhają na nieostrożnych, a na dodatek pada deszcz. Ale zaczynają pośpiewywać sikorki. Znaczy ku dobremu idzie, a to dobre to wiosna, moja ukochana pora roku. Wracam do zimy, bo to o niej miało być, a właściwie o nasilonym o tej porze czytelnictwie, moim czytelnictwie.
Pamiętam, że w ubiegłym roku poświęciłam się podróżom, przez co zupełnie straciłam głowę dla Pawlikowskiej i Cejrowskiego. W tym roku całkowicie oddałam się Williamowi Whartonowi. Jeszcze jesienią zaczęłam od "Ptaśka" i tak już lecę Whartonem parę miesięcy. Urzekła mnie książka pt. "Spóźnieni kochankowie" i te finezyjne, piękne i pełne erotyzmu sceny miłosne. Na zawsze zapamiętam pozycję pt. "Niezawinione śmierci" , jako wzruszającą i wstrząsającą, autobiograficzną historię. Nie będę się trudziła, wyliczaniem tytułów i powiem wprost, uwielbiam Whartona z całym jego dobrodziejstwem inwentarza. Jest jednak coś, oprócz Whartona. To coś to "Dr.House i filozofia - wszyscy kłamią". Ten arogancki facet jest moją nieodwzajemnioną miłością, te jego pytania w stylu: "Co jeszcze Cię podnieca? Narkotyki? Ostry seks? Przypadkowy ostry seks? Jestem lekarzem, muszę wiedzieć?". Jego pytania nie są do przewidzenia, a może właśnie są do przewidzenia - sama już nie wiem - przy całej bezczelności i arogancji tego faceta.. Ta książka może być tylko "przecinkiem" w czytaniu innych.
Jestem egzaltowana? Wiem, ale starsza pani lubi taką być.
Tak więc tegoroczną zimę poświęciłam dwóm obcym facetom i jednemu prywatnemu.
Pamiętam, że w ubiegłym roku poświęciłam się podróżom, przez co zupełnie straciłam głowę dla Pawlikowskiej i Cejrowskiego. W tym roku całkowicie oddałam się Williamowi Whartonowi. Jeszcze jesienią zaczęłam od "Ptaśka" i tak już lecę Whartonem parę miesięcy. Urzekła mnie książka pt. "Spóźnieni kochankowie" i te finezyjne, piękne i pełne erotyzmu sceny miłosne. Na zawsze zapamiętam pozycję pt. "Niezawinione śmierci" , jako wzruszającą i wstrząsającą, autobiograficzną historię. Nie będę się trudziła, wyliczaniem tytułów i powiem wprost, uwielbiam Whartona z całym jego dobrodziejstwem inwentarza. Jest jednak coś, oprócz Whartona. To coś to "Dr.House i filozofia - wszyscy kłamią". Ten arogancki facet jest moją nieodwzajemnioną miłością, te jego pytania w stylu: "Co jeszcze Cię podnieca? Narkotyki? Ostry seks? Przypadkowy ostry seks? Jestem lekarzem, muszę wiedzieć?". Jego pytania nie są do przewidzenia, a może właśnie są do przewidzenia - sama już nie wiem - przy całej bezczelności i arogancji tego faceta.. Ta książka może być tylko "przecinkiem" w czytaniu innych.
Jestem egzaltowana? Wiem, ale starsza pani lubi taką być.
Tak więc tegoroczną zimę poświęciłam dwóm obcym facetom i jednemu prywatnemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz