Zupełnie nietypowe było moje tegoroczne świętowanie. Właśnie takie nietypowe, było po raz pierwszy w życiu i pewnie ostatni. Przeżyłam je, doświadczając jednak skutków ubocznych. Po powrocie z drugiego dnia Świąt i jednocześnie z drugiego dnia biesiadowania, "padliśmy jak kawki", od najmłodszego do najstarszego. Nie powiem, nawet ok. 22:00 usnęłam, ale o 1:45 obudził mnie ból głowy i praktycznie noc była już, z głowy. Zmęczenie i ból nie pozwoliły mi usnąć. Jedynie mój zięć, zdołał wytrzymać w pozycji horyzontalnej do godziny 10 rano. Kobiety tego domu, wstał dużo wcześniej.
Święta to jednak niezwykle męczące przedsięwzięcie, szczególnie pod względem przepustowości własnego przewodu pokarmowego. Tylko, że w doborowym towarzystwie ta przepustowość może się zwielokrotnić, tego też doświadczyłam. Ludzie, ale byłam tym zmęczona, tym też.
Święta to jednak niezwykle męczące przedsięwzięcie, szczególnie pod względem przepustowości własnego przewodu pokarmowego. Tylko, że w doborowym towarzystwie ta przepustowość może się zwielokrotnić, tego też doświadczyłam. Ludzie, ale byłam tym zmęczona, tym też.
Mnie nie głowa a gardło obudziło w nocy.Wczoraj Monika musiała dokończyć porządki bo ja padłam.Przeziębienie przyszło nie w porę
OdpowiedzUsuńZe mną jest podobnie,przyjechałam przeziębiona i zdrowa do domu nie wracam.
OdpowiedzUsuńMasz rację nie w porę:)
Tak to jest z tymi Świętami, jest i przyjemność, ale czasami trzeba ją odcierpieć :(
OdpowiedzUsuńTylko czym jest cierpienie,wobec przyjemności?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam poświątecznie :)