czwartek, 27 grudnia 2012

Moje świętowanie.

         Zupełnie  nietypowe  było  moje  tegoroczne  świętowanie. Właśnie  takie  nietypowe,  było  po  raz  pierwszy  w  życiu  i  pewnie  ostatni.  Przeżyłam  je,  doświadczając jednak   skutków  ubocznych.  Po  powrocie  z  drugiego  dnia  Świąt  i  jednocześnie  z  drugiego  dnia  biesiadowania,  "padliśmy  jak  kawki", od najmłodszego  do  najstarszego. Nie  powiem,  nawet  ok.  22:00  usnęłam,  ale o 1:45  obudził  mnie  ból głowy  i  praktycznie  noc  była  już,  z  głowy. Zmęczenie  i  ból  nie  pozwoliły  mi  usnąć.  Jedynie  mój  zięć,  zdołał  wytrzymać  w  pozycji  horyzontalnej  do  godziny  10  rano.  Kobiety  tego  domu,  wstał  dużo  wcześniej.
         Święta  to  jednak  niezwykle  męczące  przedsięwzięcie,  szczególnie  pod  względem  przepustowości  własnego  przewodu pokarmowego.  Tylko,  że  w  doborowym  towarzystwie  ta  przepustowość  może  się  zwielokrotnić,  tego  też  doświadczyłam. Ludzie,  ale  byłam  tym  zmęczona,  tym  też.
         

4 komentarze:

  1. Mnie nie głowa a gardło obudziło w nocy.Wczoraj Monika musiała dokończyć porządki bo ja padłam.Przeziębienie przyszło nie w porę

    OdpowiedzUsuń
  2. Ze mną jest podobnie,przyjechałam przeziębiona i zdrowa do domu nie wracam.
    Masz rację nie w porę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak to jest z tymi Świętami, jest i przyjemność, ale czasami trzeba ją odcierpieć :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko czym jest cierpienie,wobec przyjemności?
    Pozdrawiam poświątecznie :)

    OdpowiedzUsuń