poniedziałek, 27 maja 2013

Myśliwska natura.

           Cały  dzisiejszy  dzień,  nie  poszedł  zgodnie  z  planem.  Co  ja  mówię,  już  noc  była  nie  taka,  spałam  byle  jak  i  wstałam  zmęczona  jak  po wykopkach.  Jeździłam  na  wykopki  w  czasach  młodości,  więc  wiem  co  mówię.  Nie, żebym  jakąś  leciwą  staruszką  była, broń  Boże.  Tylko,  że  wtedy  jeszcze  do  04.06.1989  roku,  bardzo  daleko  było.  No  i  wzięłam  się  z  tym  trudnym  dniem   za  bary.  Sama  przed  sobą  pieścić  się  przecież  nie  będę  a,  że  fotonów   był   ci  dzisiaj  u  nas  dostatek, ( bo  dzień  był  słoneczny  więc  darmowa  fototerapia  zapewniona ),  to  i  samopoczucie  miało  szansę  się  poprawić.  Ciężko  było  bo  ciągle  "pod  górkę".  Tylko  co  z  tego,  że  pod  górkę,  że  ciężko  kiedy  w  środę  muszę  być  gotowa  na  przyjazd  moich.  Kiedy  w lodówce  światło,  a  w mieszkaniu?,  też  światło.  Sprężyłam  się  i  z  samego  rana  zrobiłam  duuże  zakupy.
            Przy  takiej  pogodzie  chciało  mi  się  też  pobuszować  w  ogródku.  Na  rabatkach  po deszczu  gaj  się  zrobił,  myślę  ja   sobie,  ziemia  taka  mięciutka  i  przekwitnięte  niezabudki  trzeba  usunąć,  piękna  robota  mogłaby  być.  Wyszłam  na  balkon,  spojrzałam  na  swoje  hektary  i  cofnęłam  się  z   powrotem.  Nie  dałam  rady,  ale ... ale  to  było  podejście  pierwsze.  Pozwoliłam  klapkom  w  mózgu  przemeblować  się  i ... było  podejście  drugie.  Tym  razem  skuteczne.  Niezapominajki  usunięte   i  zielepuch  trochę  również.
           Pracowałam,  a  Kajtek  na  balkonie  prosi  i  prosi  żebym  go  wzięła  do  ogródka.  Po  schodkach  sam  zejść  nie  potrafi.  Wzięłam  chłopczyka,  puściłam  luzem  i  pracuję  dalej.  Kajtek   biega,  czegoś  szuka,  do  pojnika  dla  ptaków  podbiegł,  krzaczki  bukszpanu  osikał,  doniczki  obwąchuje  a  ja  pracuję.  Kajtek  nadal  szuka,   nagle  szum , dziki  pęd  i  szczek  mojego  pieska  dobiegający  gdzieś  z  osiedla.  Co  wyczaił  i  co  pogonił  nie  mam  pojęcia. Wrócił  uspokojony  i  bardzo  z  siebie  zadowolony,  mój  niskopienny  pies  myśliwski. Naturalnie,  natychmiast  dostał  opieprz  od  pańci,  za  taką samowolkę.  Nie  wiem  co  z  tego  zrozumiał,  ale  kajał  się  i  przepraszał .  Rozwala  mnie  takim  zachowaniem,  mój kochany  maluszek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz