czwartek, 10 maja 2012

Pół na pół.

                  Jest  mi  dziś  po  prostu  tak,  trochę  dobrze  trochę  źle.  Nie  spałam  dzisiejszej  nocy,  jak  Pan  Bóg   przykazał,  bo  martwiłam  się  Julką.  Nie  potrafię   martwić  się  na  "pół  gwizdka",  wszystko  robię  na  "cały  gwizdek"  i   tak  też  się  martwię.  Wprawdzie   mam   kłopoty  ze  spaniem,  ale  nie  spanie  z  powodu   kłopotu   jest  dużo  gorsze.
                  Do  przyszłego  piątku,  Kasia  będzie  na  L-4,  w   tym   czasie  załatwią  wizytę   u  neurologa    na  oddziale  dziecięcym.   Wizyta  prywatna  możliwa  jest  dopiero  w  sierpniu,   natomiast  NFZ  do  końca  roku  limit  przyjęć,  ma  już  wyczerpany.   Przecież  to  wariactwo  jakieś  jest.  Biurokracja  kwitnie,  pieniądze  z  nas  zdzierają,  a  lekarz  nieosiągalny.   Naprawdę  biedni  są  ludzie,  którzy  żeby  żyć  muszą  się  dobrze  nabiegać.  Zupełnie  się  nie  dziwię  temu  urąganiu  na  służbę  zdrowia.
                  Za  to   moja  Zamiejscowa  Bratowa   przekazała   mi   dobrą   wiadomość,  właściwie  bardzo  dobrą   wiadomość - w  grudniu  przyleci  bocian.  Nie  do  niej  oczywiście,  ale  do  jej  córki.  Już  trzeci.  Fajnie.  Przyszła  mama  też  szczęśliwa,  chociaż  wcześniej  była  zaskoczona   tym,  że .... zaskoczyła.  Fajne.
                 Aha,  młoda  nowoczesna   mama,  informuje  swoją młodszą córkę,  że  będzie  miała  rodzeństwo.  Co  byś  chciała,  siostrzyczkę  czy  braciszka - pyta. Bardzo  poważnie  młoda  odpowiada - szczeniaczka.  Ot  i  masz  babo  placek,  nijak  się  nie  da  przyszłej  dzidzi  w  szczeniaczka  zamienić.
                  A  może  tak  przyszła  mamo,  i  dzidzia  i...szczeniaczek.
                  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz