środa, 4 lipca 2012

Nieprzerośnięta.

                   Mnie  naprawdę  coś  otumaniło,  zupełnie  zapomniałam  o  odnotowaniu  najważniejszego  wydarzenia  z  życia  mojej  wnuczki.  Po  raz  pierwszy  w  życiu,  przeżywała  zakończenie  roku  szkolnego.   Swoje,  własne - nieprzerośniętej  pierwszoklasistki - zakończenie  roku  szkolnego.  Przeżywaliśmy  razem  z  nią,  chociaż  każde  z  nas  inaczej.  Najbliżej  wszystkiego  był  Ojciec,  ponieważ  był  z  Julką.  Matka,  wypuszczała  na  wakacje  swoją  młodzież,  była  z  nią  myślami,  a  babka -  no  cóż,  siedziała  na  prowincji  i  dawała  upust  wyobraźni.
                   Relacja  telefoniczna  Juleńki,  z  tego  wydarzenia  była  równie  emocjonująca,  jak  komentarz  Tomasza  Zimocha  z  meczu  piłki  kopanej.  Babciu -  cztery  dyplomy,  cztery  dyplomy  dostałam !!!!  Za  co,  od  kogo  i  dlaczego  itd.  itd.  itd.  nadawała  przez  telefon  na  jednym  oddechu.  Moja  kochana  Kruszynka.  Cieszę  się  bardzo,  że  tak  dobrze  wypadła  na  koniec  roku,  nieprzerośnięta  pierwszoklasistka.  Jestem  bardzo  zadowolona,  że  rodzice  zdecydowali  się  posłać  ją  wcześniej  do  szkoły (przy  moim  gorącym  dopingu  i  wsparciu).  Nie  trafia  mi  do  przekonania  argument,  że  sześciolatkom  skraca  się  dzieciństwo. To  już  zupełnie  inne  pokolenie  dzieci  uważam,  że  upośledza  się  je,  nie  posyłając  wcześniej  do  szkoły. 
                   Teraz  Julka  jest  na  obozie,  "kameralnym",  dziesięcioosobowym  ze  swoją  koleżanką.  Kaśka  ryczy  mi  (w  sensie  płacze )  do  słuchawki,  że  nie  może  sobie  miejsca  bez  niej  znaleźć,  a  Juleńka  na  odjezdnym  prosi,  żeby  do  niej  nie  dzwonić.  Ot  i  masz  babo  placek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz