Mnie naprawdę coś otumaniło, zupełnie zapomniałam o odnotowaniu najważniejszego wydarzenia z życia mojej wnuczki. Po raz pierwszy w życiu, przeżywała zakończenie roku szkolnego. Swoje, własne - nieprzerośniętej pierwszoklasistki - zakończenie roku szkolnego. Przeżywaliśmy razem z nią, chociaż każde z nas inaczej. Najbliżej wszystkiego był Ojciec, ponieważ był z Julką. Matka, wypuszczała na wakacje swoją młodzież, była z nią myślami, a babka - no cóż, siedziała na prowincji i dawała upust wyobraźni.
Relacja telefoniczna Juleńki, z tego wydarzenia była równie emocjonująca, jak komentarz Tomasza Zimocha z meczu piłki kopanej. Babciu - cztery dyplomy, cztery dyplomy dostałam !!!! Za co, od kogo i dlaczego itd. itd. itd. nadawała przez telefon na jednym oddechu. Moja kochana Kruszynka. Cieszę się bardzo, że tak dobrze wypadła na koniec roku, nieprzerośnięta pierwszoklasistka. Jestem bardzo zadowolona, że rodzice zdecydowali się posłać ją wcześniej do szkoły (przy moim gorącym dopingu i wsparciu). Nie trafia mi do przekonania argument, że sześciolatkom skraca się dzieciństwo. To już zupełnie inne pokolenie dzieci uważam, że upośledza się je, nie posyłając wcześniej do szkoły.
Teraz Julka jest na obozie, "kameralnym", dziesięcioosobowym ze swoją koleżanką. Kaśka ryczy mi (w sensie płacze ) do słuchawki, że nie może sobie miejsca bez niej znaleźć, a Juleńka na odjezdnym prosi, żeby do niej nie dzwonić. Ot i masz babo placek.
Relacja telefoniczna Juleńki, z tego wydarzenia była równie emocjonująca, jak komentarz Tomasza Zimocha z meczu piłki kopanej. Babciu - cztery dyplomy, cztery dyplomy dostałam !!!! Za co, od kogo i dlaczego itd. itd. itd. nadawała przez telefon na jednym oddechu. Moja kochana Kruszynka. Cieszę się bardzo, że tak dobrze wypadła na koniec roku, nieprzerośnięta pierwszoklasistka. Jestem bardzo zadowolona, że rodzice zdecydowali się posłać ją wcześniej do szkoły (przy moim gorącym dopingu i wsparciu). Nie trafia mi do przekonania argument, że sześciolatkom skraca się dzieciństwo. To już zupełnie inne pokolenie dzieci uważam, że upośledza się je, nie posyłając wcześniej do szkoły.
Teraz Julka jest na obozie, "kameralnym", dziesięcioosobowym ze swoją koleżanką. Kaśka ryczy mi (w sensie płacze ) do słuchawki, że nie może sobie miejsca bez niej znaleźć, a Juleńka na odjezdnym prosi, żeby do niej nie dzwonić. Ot i masz babo placek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz