czwartek, 26 lipca 2012

Jest taki dzień.

                   To  dzisiejszy  dzień,  o  którym  przysłowie  mówi:  "Od  świętej  Anki,  chłodne  wieczory  i  zimne  poranki".  Moja  bratowa  ma  dzisiaj  imieniny.  Wesolutka  była  jak  skowronek  kiedy  rano  składałam  jej  życzenia  pomimo  tego,  że  podłapała  półpasiec.  Dzisiaj  jest  już  dobrze  bo  to  stan  zejściowy,  ale  cierpiała  bardzo.  Najbardziej  przykre  jest  to,  że  musieli  zrezygnować  z  wyjazdu  na  urlop.  Niestety  planów  nie  da  się  już  powtórzyć,  przynajmniej  w  tym  roku.
                  Spiekota  była  dzisiaj  niewyobrażalna. Jutro  ma  być  podobnie  i  wczoraj  już  tak  było. Właśnie  wróciłam  z  wieczornego  spaceru  z  Kajtkiem,  na  ciemniejącym  niebie  świeci  połówka  księżyca,  jest  czerwona  i  lekko  przesłonięta  filuterną  chmurką,  wieczór  upalny  jak  środek  dnia. Komarzyce  pracowicie  uwijają  się  i  tną  niemiłosiernie,  pomimo  tego  Kajtek  próbował   wymóc  na  mnie  dłuższy  spacer.  O  nie  facet - pomyślałam  sobie - wracamy  do  domu,  świadomie  nie  damy  się  "poźreć",  pozwoliłam  mu  tylko  na  wąchanie  kwiatków.  Kilka  komarzyc  z  premedytacją  pozbawiłam  życia,  taki  ze  mnie  killer.  A  może  to  było  działanie  w  afekcie?

2 komentarze:

  1. To przykre jak choroba psuje wakacje, na które się czekało długo. U nas dzisiaj nie było strasznych upałów i nawet popadał deszcz. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykre ale cóż,tego przewidzieć się nie da.Za oknem już upał,ale na weekend zapowiadają pogodę..dynamiczną.Oby nie za bardzo.
    Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń