środa, 25 lipca 2012

Oswajanie...

                   W  pogodzie  wyż,  a  w  mojej  duszy  niż.  Panienki  pojechały  dzisiaj  do  domu.  Nie  pozostało  mi   nic  innego  jak  tylko  ponowne  oswojenie  "czterech  ścian".  Poradzę  sobie  z  tym  szybko,  bo  nie  czuję  się  już  "zwierzęciem  stadnym"  i  lubię  spokój.  Poza  tym  jestem  przepełniona  pozytywną  energią.  Wygląda  na  to,  że  Kajtek  też  potrzebował  spokoju,  odkąd  pojechały  śpi  snem  psa  sprawiedliwego  i  pochrapuje.  Widocznie  dały  mu  się  we  znaki  trzy   tygodnie  harców,  hulanek  i  swawoli. 
                   Na  odjezdnym  Kasia  powiedziała,  że  mogę  już  planować  przyszłoroczny  urlop.  Widocznie  odpowiadał  jej  pobyt  w  rodzinnym  domu.  Taki  samodzielny,  tylko  z  córką  i  weekendowymi   dojazdami  męża.  Mnie  to  też  odpowiadało, Grej IV Kajtek  dopieszczony,  a  nawet  przepieszczony  i  przekarmiony,  ale  przecież  dopilnowany.  Wysprzątane  i  wypachnione  mieszkanie.  O  wrażeniach  z  wyjazdu,  nie  wspomnę.  Powtórka  za  rok.  Fajnie.
                    Teraz  nadszedł  czas  na  ich  wyjazd  i  wspólny  urlop. Mam  nadzieję,  że  wrócą  zadowoleni.  Kto  by  nie  wrócił!?  Po  ich  powrocie  spędzimy  jeszcze  parę  dni  ze  sobą  i ... żegnajcie  wakacje.  Dziewczyny  pójdą  do  szkoły,  a  Rysiek  wycierać  łokcie  za  biurkiem.  Jak  dobrze,  że  ja  już  nie  muszę  iść  do  pracy.  Jak  dobrze.
                 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz