Ale miałam czuja z tą wczorajszą nadzieją. Jakoś tym razem ziściła się, co szczególnie mnie, niezbyt często się zdarza. Nastrój, natychmiast jak z automatu podniósł się o oktawę, za sprawą słońca naturalnie. Cudownie świeci od świtu na błękitnym niebie i pewnie dziwi się spustoszeniu jakie spowodowały ostatnie deszcze. Jaśmin, róże, clematis otrzaskane z kwiatów, chociaż jeszcze długo mogły cieszyć oko i nos swoim pięknem. Delikatne dzwonki i ostróżki niebezpiecznie pochylone, ale już swoje ukwiecone łebki unoszą znad gleby. Dzielne kwiatki, może dadzą sobie radę. Aż żal patrzeć jak te deszcze je zniszczyły, przecież żeby zakwitły ponownie trzeba będzie czekać aż cały rok. O, Boże aż cały rok! Dwanaście długich miesięcy!
Ta pieprzona zima coraz bliżej, a trwała tak nieznośnie długo i zaburzyła mi zupełnie orientację w czasie. Połowa roku przecież za nami a ja, wydaje mi się, że dopiero niedawno schowałam zimowe buty. Na samą myśl o tej cholerze spadła mi, podniesiona przez słońce, oktawa dobrego nastroju. Szlag by to trafił.
Mogłabym poprawić nastrój pracą w ogródku, tylko niestety jest zbyt mokro, boli mnie krzyż a poza tym mam inne plany. Wypindrzyłam się i wychodzę " na miasto".
Ta pieprzona zima coraz bliżej, a trwała tak nieznośnie długo i zaburzyła mi zupełnie orientację w czasie. Połowa roku przecież za nami a ja, wydaje mi się, że dopiero niedawno schowałam zimowe buty. Na samą myśl o tej cholerze spadła mi, podniesiona przez słońce, oktawa dobrego nastroju. Szlag by to trafił.
Mogłabym poprawić nastrój pracą w ogródku, tylko niestety jest zbyt mokro, boli mnie krzyż a poza tym mam inne plany. Wypindrzyłam się i wychodzę " na miasto".