środa, 26 czerwca 2013

Dobra pani.

           Już  trzeci  dzień  za  oknem  szaruga.  Czuję  się  osaczona  jak  lwica  w  klatce.  Jestem  domatorką,  lubię  swoje  mieszkanie   ale  to   co  się  teraz  dzieje  to  już  jest  przeginanie  pały!  Nawet  pies  w  taką  pogodę,  nie  chce  chodzić  na  spacer  i  swoje  potrzeby  fizjologiczne  załatwia  pod  najbliższym  krzaczkiem  i  drzewem.  A  spacery  z  nim,  to  wielka  moja  przyjemność.  Na  dodatek  jego  obecność  w  moim  życiu  ogranicza  się  teraz  do  koszyka,  bardzo  dużo  śpi.  Doskonały  z  niego  barometr.  Jak  ma  ochotę  z  niego  wyjść,  a  ja  nie  mam  na  "niego  ochoty"   to  każę  mu  wracać  do  kosza.  Jest   bardzo  karny  i  wraca.  Nie  zawsze  mam  ochotę  na  dogoterapię.  Tylko  czy  tak  się  zachowuje  dobra  pani?
           Ze  smutkiem  patrzę  na  ogródek,  kałuże  wody  i  kwiaty  chylące  się  do  ziemi  pod  ciężarem  deszczu.  Nie  wszystkie  udało  mi  się  wcześniej  podwiązać. Od  jutra  ma  być  lepiej,  zobaczymy.
            Musi  się  pogada  zmienić,  musi.  Inaczej  wskaźnik  na  wadze  przekroczy  liczbę  której  nie  chciałabym  żeby  przekraczał.  Kurcze,  mam  niewyobrażalny  apetyt  szczególnie  na  węglowodany,  a  hamulców  naturalnie  żadnych!!!  To  jest  straszne,  deszcz  pada,  pies  śpi,  a  ja  jem.  Ile  razy  można  myć  podłogę,  przekładać  ciuchy,  jak  długo  można  oglądać  telewizję  w  której  zresztą  nie  ma  czego  oglądać.  Czytanie  jakoś  mi  teraz  nie ... idzie.  Może  jutro  będzie  lepiej?!  Mam  taką  nadzieję,  a  nadzieja  umiera  ostatnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz