czwartek, 10 listopada 2011

Zatraciłam się .

           W  ostatnim   czasie   nieomal  się  zatraciłam  ,  ponieważ  poświęciłam  się  ,  a  może  nawet   całkowicie  oddałam  - polityce  .  Zaczynam  się  zastanawiać  ,  czy  to  przypadkiem  nie  zaczyna  mieć   znamion  uzależnienia  .  Całe  szczęście  ,  że  są   książki  ,  książka  jest  w  stanie  oderwać  mnie  od  polityki  ,  ale  tylko  książka  ,  no  i  spacer  z  Kajtkiem  .
          Tymczasem   jesień   zaczyna  pokazywać   pazurki   i   prawie   tego   nie  zauważam  .  Niestety  jej  drugie  oblicze  ,  mgliste  i  dżdżyste  zupełnie  mnie  nie  zachwyca  .  Na  szczęście  nie  ma  jeszcze  jesiennej   pluchy  .  Dzisiaj   w  nocy  ma  być  przymrozek  ,  a  moje  agawy  jeszcze  na  dworze  ,   muszę   je   zaraz  zabrać  .  Przy  okazji   powieszę  flagę  ,   przecież   jutro  Święto  Niepodległości  .
          Jak  każdego  roku   pojechałam  dzisiaj  na  cmentarz  ,  żeby   zapalić   mojemu   śp . Tacie  ,  światełko  na  okoliczność  tego  Święta  .  Przy  okazji   największego  Święta  Państwowego   pozwalam  sobie   na   makabryczny   żart  - światełko  nie  jest  tylko  wyrazem  szacunku  ,  hołdu   i  podziękowania ,  za  wkład   w  niepodległość  -  ale  ma  także  mojemu   śp .  Tacie  "podgrzać nóżki " ,   zawsze   bardzo  marzł  w  stopy .  Mam  to  po  nim  ,  zresztą   nie  tylko  to  ,  ale  całe   50%  genotypu  i   najgorsze  w  tym   geny  ,  przekazujące   komórkom   pamięć   dotyczącą  wagi  .  Koszmar  ,  już  pewnie  do  końca  życia   pozostanę  delikatnie   mówiąc  okrągła  .  Dobrze  ,  że  w  młodości  tego  nie  doświadczyłam  .  Walka  z  tuszą   jest  dla  mnie  tym  ,  czym  dla  Don  Kichota  walka  z  wiatrakami  .   Na  osłodę  tego  faktu  ,  cieszę  się  ,  że  przyszło  mi  do  głowy  takie  poetyckie  porównanie  .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz