sobota, 31 grudnia 2011

Czeka , nie czeka .

Osiecka Agnieszka

          Kołysanka noworoczna

          Jakżeś niestały -
          w niekochaniu.
          Jakże niemiłość twoja -
          krucha,
          ileż powitań -
          w pożegnaniu,
          jak dobrze słyszysz, gdy nie słuchasz.
                     "Zaśnijże, zaśnij, pora późna" -
                      nagli serdeczny diabeł stróż...
                      Tym się od innych on odróżnia,
                      że dźwiga w pysku bukiet róż...
         Z wolna opadasz na posłanie,
         noc już nadchodzi z niedaleka,
         tak zasypiają ci,
                           kochanie,
        co dobrze wiedzą, że ktoś czeka .

   
               Obyśmy  ,  nawet   będąc   singlami  ,  nigdy   nie   czuli   się   samotni  w  tym   nadchodzącym   już   szybkimi   krokami  ,  Nowym  2012  Roku  . 
Wszystkim  anonimowym , wrogom  i  przyjaciołom  ,  " w  szczególności  zaś "  T.R.A.M.L.N...serdecznie  życzę .

piątek, 30 grudnia 2011

Bóstwem być .

            Zafundowałyśmy   sobie   z   Kasią   ,  wizytę  kosmetyczki   do  domu  ,  wczoraj  .  Zdecydowałyśmy  ,  że  jakoś   ten   NR  przywitać   trzeba  ,  wprawdzie  w  domu  ,  ale  za  to "  na  pięknie ".  Zgrozo  ,  pięknie  czułam   się   wczoraj   ,   teraz  jestem   zmęczona   z  bolącą  głową   i  " piękna  inaczej ".
            Kasia   z   Julą   pojechały   towarzysko  ,  więc  babka  do  roboty  dopóki   nikt   się  nie  kręci  ,   tym   bardziej  ,  że  za  parę  godzin   przyjedzie   zięciulek  .  Mięsko  już  upieczone  ,  jak   zięciulek   lubi  ,  warzywka   na   zięciulkową   sałatkę   przygotowanę  .  Mam   czyściutko  ,  jak   ja   lubię  ( no   prawie  )  ,  ale  o  kant  d...  to  rozbić  ,  skoro  znowu   nie  udało  mi  się  bóstwem  być  .
            Próżna   nadzieja  ,  próżny   trud  .  Kobieta  domowa   chyba  nigdy   bóstwem   nie  będzie  ,  może   być  najwyżej   zadbaną  ,  kobietą   domową  .  Żeby  nie  być  permanentnie   sfrustrowaną  ,  tego  będę   się  trzymała  .

środa, 28 grudnia 2011

... a biesiadników ...

             Drugi   dzień   Świąt   upłynął   w   konfiguracji   trzypokoleniowej   ,  jak   to   przed   laty   często   bywało  .  Tylko  osoby  w  tych  pokoleniach  ,  już   nie  te  same  ,   ale   radość   ze   wspólnego   przebywania   podobna  .
             Było  śpiewanie   kolęd  i  pastorałek  ,   przy  dźwiękach   pianina   ( moja  Córka , Kasia )   i  gitary  ( ukochana  ,  pierworodna   wnuczka  mojego   Brata  ,  Ada  )  .  Był   śmiech  i  wspominki  ,  a  nawet   poszukiwanie   Kajtka  o  którym   myślałam  ,  że  się   gdzieś   zagubił   a   się   nie  zagubił  .  Na   szczęście  .
             Był   cudowny ,  rozbrajający   moment  ,  kiedy   trzyletnia   wnuczka   Zamiejscowej   Bratowej  Marta  ,  w   gromadzie  dorosłych  ,   zaniepokojona   szukała  Julki  :  "  gdzie  jest   moja   kuzynka  ,  gdzie  jest  moja   kuzynka !? "  żeby   zaprosić  ją  do  wspólnej  zabawy  ,  albo  kiedy   wzięła   książeczkę   do   rączki   i   powiedziała  do   pieska  :  " chodź   Kajtuś  , chodź ,  to   ci   poczytam  ".
               Mnie   najbardziej   wzruszyły   zaszklone   oczy   mojego   Brata  ,  który   coraz   bardziej   przypomina   Williama   Whartona  .   Oczywiście  ,  będzie   się   tego   wypierał  ,  nie   Whartona  ,  ale  zaszklenia  .  Brat  ,  to  facet   ,  który   na  właściwym   miejscu   ma  serce   i  rozum  ,   ale  ma   i   wadę  -  urodził   się   pod   znakiem   Barana  .  Tylko  czy  to  jest  wada  ,  skoro  się   nie   ma   na  to   wpływu  ?
               Mecenasom   biesiady  ,  serdecznie   dziękujemy  .  Gęś   była   wyśmienita  ,  towarzystwo   doborowe  ,  trunki   przednie  ,  a  biesiadników   było   dwunastu  .

sobota, 24 grudnia 2011

Wigilia .

            Opłatek .
         
            Jest   w   moim   kraju   zwyczaj  ,  że   w   dzień   wigilijny  ,
            Przy   wzejściu   pierwszej   gwiazdy   wieczornej   na   niebie  ,
            Ludzie   gniazda   wspólnego   łamią   chleb   biblijny  ,
            Najtkliwsze   przekazując   uczucia   w   tym   chlebie ...
         
                                                                                   Cyprian   Kamil   Norwid  .

            Nadchodzące   Święta   Bożego   Narodzenia   niech   przyniosą   radość ,
            a   Nowy  2012  Rok   upłynie   w   szczęściu   i   pomyślności  .

                                                              Wszystkim   odwiedzającym   życzy  :  Alko  .

czwartek, 22 grudnia 2011

Przedświąteczny czas .


            Dlaczego   jest   Święto   Bożego   Narodzenia  ?

           Dlaczego   jest   Święto   Bożego   Narodzenia  ?
           Dlaczego   wpatrujemy   się   w   gwiazdę   na   niebie  ?
           Dlaczego   śpiewamy   kolędy  ?
                            Dlatego  ,  żeby   się   nauczyć   miłości   do   Pana   Jezusa  .
                            Dlatego  ,  żeby   podawać   sobie   ręce  .
                            Dlatego  ,  żeby   uśmiechać   się   do   siebie  .
                            Dlatego  ,  żeby   sobie   przebaczać  .

                                                                                  Ks. Jan   Twardowski

          W   drugi   dzień   Świąt   jedziemy  do  Zamiejscowej   Bratowej  .   Młodszy   postanowił   na   czas   Świąt   złagodnieć ( chyba   złagodniał   już   wcześniej  , ale   trzymał  fason )  .  A   teraz   Alko   doo   roobootyy  ,   jutro   przyjeżdżają   dzieci  .  A   robota   już   na   finiszu  ,  za   to   w   mieszkaniu   znowu   "sajgon ".
           A   za   oknem   typowa   jesienna   szaruga  ,  chociaż   to   dzisiaj   rozpoczyna   się   zima  .
           Gwoli   wyjaśnienia   wiem  ,  że   od    "a"   nie   powinno   się   zaczynać   zdania  ,  ale   tak   mi    teraz   w   duszy   gra  .   Mój   obecny   stan   ducha   jest   daleki   od   minorowego   ,   chociaż    takie   Święta   też   bywały  .  Ale   lampka   się   pali   ,   ta  ...  z   tyłu   głowy  .
           

            

środa, 21 grudnia 2011

Jest nadzieja ?

           Może   jednak  jest  nadzieja  ,  na   białe  Święta  ?  Wychodzę   na  spacer   z   pieskiem  ,  a  tu  niespodzianka  ,  i  dla  mnie  i  dla  niego  .   Pada   śnieg  ,  ładny   taki  "  wypasiony " ,  niestety  mokry  .  Wczoraj   wieczorem   nic   na  to   nie  wskazywało  ,   teraz   wyraźnie   widać  ,  że  pogoda   zmienną   jest  .
           Miałam   wprawdzie   myśl   błyskawicę  -  odnośnie   śniegu   ,   ponieważ   rozmawiałam   wczoraj   ze  swoją   przyjaciółką    mieszkającą   w  Getyndze  ,  u  nich   " walił  śnieg " ( określenie   Iwony ) pomyślałam  ,  przyjdzie  do  nas .  Przyszedł  i  spadł  ,  pierwszy  w  tym   roku  .  Dobrze  ,   niech   się  coś  dzieje   za  oknem  ,  może  w  końcu   przylecą   jemiołuszki  ,   na   jarzębinową   wyżerkę  .
           Dzisiaj   zajęć   przedświątecznych   ciąg   dalszy  ,  ale   najpierw  zrobię   ostatnie  w  tym   roku  opłaty  ,  niestety   nie  elektronicznie  tylko  :  okienko -  książeczka  ,  książeczka  - okienko  .  Może   w  końcu  ,  w   nowym   roku   załatwię   sobie   internetowy   dostęp   do  konta  .  Zabierasz   się  do  tego  - " jak   rak  do  chodzenia " -  powiedziałby   mój  śp . Tato   i   miałby  rację  ,  noszę  się  z  tą   myślą   chyba  już   czwarty  rok  .   Tylko  po  co  się  nosić  ,   lepiej   działać   .   Tylko   może   ten   rocznik  tak   ma ,  że   musi   ponosić  ?

wtorek, 20 grudnia 2011

Albo , albo .

            Przed   takim   wyborem   dzisiaj   wieczorem   ,  stanął   mój   pies  .  Często  jak  oglądam   telewizję   ,   Kajtek  wskakuje   mi   na  kolana  .  Ja   natychmiast   stosuję   terapię   ściskania  ,   na   co  piesek  odpowiada   mi   burkoleniem   za   którym   absolutnie    nic    nie   idzie   .   Czasami   mu  odburkuję   i   tak   sobie   wspólnie   burkolimy  .
            Dzisiaj   powiedziałam   :   dosyć   tego   mój  chłopczyku   albo  kolana  i  pieszczoty  ,  albo   koszyk  .   Patrzy   na   mnie  z  niedowierzaniem   ,  tymi   swoimi   ciągle  smutnymi   oczkami  .   Nie  zrzucam  go   z   kolan   ,   on   też  z  nich   nie   schodzi   ,   więc   mocno   przytulam   go  do  siebie  ,   piesek   stęknął   tylko  yyh   i   nie  zaburkolił  .
           Wróciliśmy   właśnie   z  ostatniego   spacerku   i   maluszek   już   dał   nura   do  koszyka  ,  ze  swojego   posłania   robi   sobie   taką   śmieszną   budkę   ,  aż  żałuję   ,  że   zamiast   koszyka   nie  kupiłam    budki   .  Tylko  ,   kto  to  wiedział ?
            A   na  dworze   mrozik   nawet  ,  nawet  .
             

Grudnik .

              Kwiatek   do   którego   przez   wiele   lat  czułam  niechęć  ,   dzisiaj   mnie  zachwyca  .  Niechęć   spowodowana  była   ogólnie  panującą  modą  na  schlumbergery  (grudniki ) ,  a  ja  nie  znoszę  nacisków  ,  nawet   modowych   i  naśladownictwa  .
             Dlatego   nigdy    nie   pamiętam   jak  u  kogoś   jest   w  domu  ,  czy  jest  ubrany   trendy    czy  de  modern   .  Mnie   to  nie  rajcuje  ,  bo   i   tak   niczego   nie   przeniosę   na   " własny   grunt  ".   Nie   należę  do  gatunku   podglądaczy  i  naśladowców  . 
             Mając   na   uwadze   to  ,   że   pewnie   wszyscy   są    już   po  okresie   " przymusu    zakupu  "   schlumbergery   i   pewnie   jest   już   w  każdym  domu  ,   bez  przekonania   ,  ale   kupiłam   ją   sobie  w  tym  roku  .  Skromny   kwiatek  ,  właśnie   dzisiaj   podziękował   mi   za  zaufanie  .  Wziął  i  najnormalniej  w  świecie  zakwitł  ,  kwiatami  w  kolorze   fuksji   w  doniczce  ze   szmaragdową  osłonką  .  Moja   śp. Mama  ,  bardzo  lubiła  takie  zestawienia  kolorów  :   zieleni   i  różu  .   Pewnie  ten   zestaw  też  by  się  jej   podobał  .  Cudo  kolorystyczne  ,  nie  tylko  dla  malarza  .  Takie   nie   nachalne   piękno  jest  w  tym  małym  kwiatku    pomimo   tego  ,  że   oba  kolory   fuksja  i  szmaragd   są   bardzo  wyraziste  .

piątek, 16 grudnia 2011

Co na głowie ....

            A  na   głowie  ,  jak  to  -  co   na  głowie ?   No  ,  na   głowie   już  Święta  .  Odsiedziałam   u  fryzjera   3 godziny  (  był  poślizg  ,  ponieważ  pani   fryzjerka   zapomniała  o  zapisaniu  jednej   klientki  i  zrobił  się  dubelek  ) ,  mam  odświeżony   kolor  i  coraz  wyraźniejszy   zarys   nowej   fryzury  .  Pani   fryzjerka   mówi  o  niej  " fryzura  z  pazurem ".
            Poza  tym  wymyty   kurz  ,  z  najdalszych  miejsc  od  centrum   pokojów  .  Jutro  zmieniam   firanki  ,  a   to  oznacza  ,  że   jest  już   bigos  .  Tak   jest  już  bigos  i  czeka  zagotowany   w  słoikach  .  Taka   jest  moja  świąteczna   strategia  -  najpierw  zrobienie   bigosu   ,  potem   wymiana   firanek  .  Jakoś  w  końcu  przemówiłam  sobie  do  rozsądku  i  wzięłam  się  do  roboty  .  Pekluję   mięso  ,   suszę  chleb   razowy  ,  na  tort   chlebowy  (  zapominam  o  kupnie  mąki ) .  Mam   już   nawet   przygotowane  w  torbach    świątecznych  ,  prezenty .
            

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Coraz bliżej Święta.

            Jakie  to  Święta ?  Bez  śniegu ?  Natura  i  Pan  Bóg   robią  z  nami  ,  co  im  się   żywnie  podoba  .  W  ubiegłym  roku  śniegu  bez  umiaru  ,  w  tym  roku  śniegu  nawet  na  lekarstwo  .  Mnie   akurat  to   cieszy  -  nie  znoszę  zimy  ,  ale  znoszącym  zimę  -  jest  na  pewno  przykro  .
            Święta  coraz  bliżej  ,  a  ja  nadal  kombinuję  co  tu  zrobić  - żeby  się  nie  narobić  . Wrzuciłam  na  luz  i  cześć  .  Dzisiaj   dopadła   mnie   następująca  myśl  -  w  przyszłym  roku  :  firma  sprzątająca  i  catering  .  Nie  do  wiary  ,  od   razu  zrobiło  mi  się  lepiej  i  robota  trochę  drgnęła  ,  bo  nie  mogę  powiedzieć  ,  że   ruszyła  z  impetem  .  Natychmiast  dopadła   mnie   druga   myśl  ,  co  zrobić  żeby  zechciało   mi   się   tak   chcieć    ,   jak   mi   się   nie   chce  .   Problem   okazał   się  ,  nie   do  rozwiązania   ,  przynajmniej   na  tę  chwilę  .   No  i   d...   zimna  -   jak   mówią   patomorfolodzy .
            Pocieszam  się  ,  że  za  krótko  myślałam  .

wtorek, 6 grudnia 2011

Szaleństwo i okrucieństwo .

            Szaleństwo  Julki   po  otrzymaniu   paczki   od   Św. Mikołaja  sięgało  zenitu  .  Okrucieństwo  matki  ,  też  otarło  się  o  zenit  .
            Kurier   przyniósł   paczkę   jak  Jula   odrabiała  lekcję  .  Kwiczała  z  radości   i  z  ciekawości  .  "Mamusiu  ,   mamusiu  ,  zobacz  -  Św.  Mikołaj  się  pomylił  ,  napisał   adres   babci  ,  jak  zobaczył  ,  że  mnie  tam  nie  ma  ,  to  przekreślił   adres  babci   i  napisał   mój "!!!
            Mądra   mamusia  ,  kazała   dziecku    usiąść  i  najpierw  odrobić  lekcje  ,  a  dopiero  potem   otworzyć  paczkę  .  Mały   ludzik   polecenie   wykonał   ,  bo  jest  posłusznym   dzieckiem  ,  ale   paczkę  postawiła   sobie   przed  nosem  i    cięgle  na  nią   zerkała  .  To  mądra  mamusia  odwróciła  paczkę  tak  ,  żeby  dziecko  nie  widziało   kolorowych  naklejek  .
             Obzdryngoliłam   Kasię  za  takie  postępowanie  ,  ale  na  szczęście  miała  świadomość  ,  że  zachowała  się  okrutnie  .  Po  otworzeniu   paczki   Jula  tańczyła  ,  śpiewała   i  zachwycała   porozsypywanymi  cukierkami  ,  których   było  dużo  ,  bo  stanowiły  luźno  wrzucony  "wypełniacz ".  To  ją  bawiło  najbardziej  .  W  końcu   stwierdziła   ,  że   ma " niedobór  słodyczy "  i   za  pozwoleniem  matki  ,  zjadła  parę  cukierków .
            Kasia   musiała  mi   kilka  razy  opowiadać  o  tej  Julczynej  radości  .   Jak   się   Julka   cieszy  ,   można   mieć    wrażenie  ,  że  zaraz  wyskoczy  ze  skóry  .  Nie  wyobrażam  sobie  Juli  tańczącej   hip -  hopa   nad   jakimś  pudełkiem  .  To  nieprawdopodobne  ,  ale   tak   się   cieszy   każdym   drobiazgiem   .  Kasia  była  podobna  .
             O  mnie  Św. Mikołaj  też  pamiętał  ,  dostałam   piękne  wydanie   z  ładnymi   ilustracjami  ,  książki   pt .  Nalewki  ,  przepisów  jest  równa  setka  . No .
 

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Piękna niedziela .

            Pomimo   typowo   jesiennej   pogody  ,  wczorajsza   niedziela   była   piękna  .  Bez   żadnych   planów   i   wielkich   zapowiedzi   przyjechała   Kasia   ,   na   poranną    kawę   i   obiad  .   To   było   tylko   sześć   godzin  ,  fajnych   godzin  .  Dziecko   musiało   się   wygadać  ,  wygadane   i   odprężone   wróciło  do  domu  .  Ja  zostałam   z   " tematami  "  do   przemyśleń   i   myślą   przewodnią  -  czy   byłam   dobrym   doradcą ?
            Kajtek   szalał   z  radości  ,  pieścił  się  i  chciał  "na  opka" .   Buziaki   takie  dawał  ,  że   trzeba   było   go  karcić  ,  bo  język   miał  nie  do  powściągnięcia  .  Odpłaca   jej   ogromną    miłością   ,  za  wyprowadzenie  z  sierocińca  .  Cieszył   się  i  cieszył  i .... .  Kasi  dogoterapia   też   na   pewno   bardzo   się   przydała   ,  więc  korzyść   była   obopólna  .  Wierzę  w  dogoterapię   .
            Nasz  terapeuta   śpi   teraz   smacznie  w  koszyczku   ,  już   po  porannym  spacerze  i   śniadanku  .  Spacer  był  krótki  ,  bo  w  deszczu  ,  a   piesek  deszczu   nie   lubi  ,  a  Alko   bucików  nie  uszyła  .   O ,  i  wyszło  szydło  z  worka  -  kiepska  " pańcia " z   tej  Alko  .
    

piątek, 2 grudnia 2011

Poooooszłaaaaa.

             Poszła ,  paczka   dla  Julki  z  okazji   Świętego  Mikołaja  .  Właściwie  to  taka  skromna  paczuszka  .   Mam   coraz   większe   kłopoty  z  prezentami  .  Julka   ma   prawie  wszystko  ,  nie  wiem   czy  to   przez   zapobiegliwość   rodziców  ,  czy  przez  rozrzutność  .  Skłaniam  się  ku  temu   drugiemu  .  Szkoda  ,  że  nie  uda  mi  się   zobaczyć   z  jaką  niecierpliwością  odkleja   kolorowe  naklejki  i  rozrywa  papier  .   Kasia  opowiada  ,  że  zawsze  robi  to  z  wypiekami  na  twarzy  ,  a  naklejki  gdzieś  sobie  wkleja  .  Niedługo  przestanie  wierzyć  w  Świętego  Mikołaja  .  Kto  wie  ,  może  już  w  tym  roku   uświadomią  ją  w  szkole  .  Szkoda  ,  bo  skończy  się  czas   słodkiej   i   radosnej   nieświadomości  .
              Ja  tymczasem  ,  tak   sobie  kombinuję  ,   jak   to   zrobić   żeby   się   nie   narobić  .  Z  tego  kombinowania   wyszło   mi   tyle  ,  że .... umyłam   2  okna    i  .... kombinuje  dalej  .

czwartek, 1 grudnia 2011

To tylko pies , czyżby ?

            1 - szy  grudnia  ,  właśnie  dzisiaj  mijają   2  miesiące  obecności   Kajtka  ,  w  moim  życiu   .  Właśnie  dzisiaj  po  raz  pierwszy ,   na  porannym  spacerze  był  w   ubranku  zrobionym  mu  przez  " pańcię " ,  na  drutach  .   Wszystkim  swoim  poprzednim  pieskom  sama   robiłam   ubranka   ,  zrobiłam  i   jemu  .  Kiedy  miałam   pierwszego  jamnika  ,  prawie  30  lat  temu  ,  o   ubrankach  dla  piesków  nawet się   nie   marzyło  ,  z  dostaniem  czegokolwiek   były  kłopoty  .
            Grejowi  II  Dino  ,  zrobiłam  ubranko  z   resztek  różowej  wełny  ,   która  mi  została   po  zrobieniu   getrów  i  czapki   dla  Kasi  .  Ubranko  było  różowe  i  Grej  wyraźnie  go  nie   lubił  .  Pewnie  sobie  myślał  -  chłopczyk  i  w  różowym ? Następne  było   brązowe ,  w  kolorze  jego  sierści   i   już   się   nie   buntował   jak   je  zakładałam .
             Grej  III  Junior  miał  ubranko  w  kolorze  zbliżonym  do  sierści  ,  z .... otworkiem  na  wentylek  .  To  był  potworny  zmarźlak  ,  lubił  ciepełko  .   Przez  ostatnie  dwie  zimy ,  nosił  je  nawet  z ... podpinką  .   Grej  IV  Kajtek   ma  ubranko  czarne  z  pomarańczowym   paskiem  , właściwie   trzema  paseczkami   ,  też  w  kolorze  swojej  sierści  .  Chyba  jest   najładniejsze .
             Myślę  ,  że  jestem  aktualnie  szczęśliwym  człowiekiem  ,  skoro  poświęcam  czas  na  opisywanie  takich  bzdetów ,  przecież  to  tylko  pies  :  cyt . " Czasami   pies  to  więcej   ,  niż  człowiek  ".  Tak , jestem  szczęśliwa ,  tak .... całościowo  .