środa, 29 lutego 2012

Zimowe żniwa i wstrząsy .

            Miałam  o  tym  nie  pisać,  ponieważ  to  takie  smutne  jest.  Niestety   tkwi  we  mnie,  więc  muszę.
             W  niedzielę  napisałam,  że  tegoroczna  zima  była  umiarkowana  w  swoim  charakterze.  To  prawda,  ale  miała  też  okrutne  oblicze.  Podczas  mrozów  cierpiały  zwierzęta  i  ptaki ( o  bezdomnych  nie   wspomnę ).  Doświadczyłam  tego,  widziałam  jej  żniwo  i  wstrząsnęło  mną  bardzo.  Zastanawiam  się,  jak  można   uchronić  te  boże  stworzenia  od  cierpień?  Z  drugiej  strony,  zgodnie  z  teorią  Darwina - słabe  osobniki  giną  przeżywają  silniejsze - i  taka  naturalna  selekcja  jest  dla  gatunku  korzystna.
              Kilka  dni  temu  dostałam  sms  od  pięknej,  niespełna  trzydziestoletniej  dziewczyny,  która  informuje  mnie,  że  jest  chora  na  stwardnienie  rozsiane.  Przeżyłam  szok,  a  ona  spokojna  i  w  pełni  świadoma,  że  to  wyrok.  Czy w takiej  sytuacji  należy  pocieszać?  Przecież  brzmiałoby  to  jak  hipokryzja.
             Wczoraj  przeżyłam  wstrząs  o  innym  zabarwieniu.  Spotkałam  kobietę  chorą  na  pląsawicę,  okropna  choroba  i  kolejny  wyrok.  Doszłam  do  wniosku,  że chyba  ją  znam,  ale  przeszłam  obok  niej  bez  słowa.  Jestem  wstrząśnięta, zmieszana  i  rozczarowana  sobą.
              Dlaczego  zabrakło  mi  odwagi,  żeby  porozmawiać  z  ciężko  chorym  człowiekiem?  Nie  wiem. Wstyd  mi.
         

niedziela, 26 lutego 2012

Gęgawy.

            Rano  sznur  gęgaw,  rozgęganych  jak  sama  nazwa  wskazuje,  przemieszczał  się  z  zachodu  na  wschód.  Wniosek  nasuwa  się  sam,  wiosna  idzie!!! Cieszę  się.  Bardzo.  Jako  przedstawicielka  strefy  umiarkowanej  uważam : wprawdzie  tegoroczna  umiarkowana  zima  wystąpiła  w  umiarkowanej  ilości  i    umiarkowanie  się  nią  zmęczyliśmy,  ale ... będzie  dość.  Nadchodzi  czas  przedwiośnia.
            Kwiaty  wiosenne  niecierpliwie  czekają   na  nasze  zachwyty,  nad  ich  urodą.  Natomiast  ja  z  niepokojem  patrzę  na  "pośpieszalskiego - hiacynta", który  już  ma  łepek  uformowany  w  rozchylających  się  liściach.  Przyjdzie  mróz  i  będzie  po  hiacyncie.  Mam  ich  wprawdzie  dużo,  ale  żal  mi  każdego  kwiatka  one  tak  zniewalająco  pachną  i  tak  długo  cieszą  oko  swoją  urodą.
             Kajtek  również  nie  pozostaje  obojętny  na  oznaki  wiosny.  Spacery - bardzo  chętnie  i  najlepiej  jak  są  długie.  Wykorzystuje  każdy  język  słońca  na  podłodze   i  z  lubością  układa  na  nim  swoje  ciałko.  Kocham  tego  czworonoga. Bardzo.

piątek, 24 lutego 2012

Zły biomet .

            Już  drugi  dzień  biomet  nie  jest  łaskawy.  Wykrzesałam  więc  z  siebie,  śladowy  pierwiastek  kobiecości, ten  dotyczący  zakupów.  Pojechałam  do  sklepu  i  spędziłam  w  nim   prawie  2h.  Kurcze pomyślałam  sobie,  to może być nawet  przyjemne. Ludzi  było mało, pewnie  przez  pogodę  i  wczesną  porę.  Oglądałam  artykuły  przemysłowe, gospodarstwa  domowego  i  wystroju   wnętrz.  Teraz  mam  parę  spraw  do  przemyślenia.
          Nie  znoszę  chodzenia  po sklepach,  oglądania  i  zakupów.  Myślę, że  mój  wypad  dlatego  był  przyjemny,  ponieważ  ostatni   raz w  tym  sklepie  byłam w  ubiegłym  roku!!!  Miałam  dwa  miesiące  abstynencji,  obowiązkowe  zakupy  załatwiałam  na  osiedlu. Latanie po sklepach to ogromny wysiłek  i  najcięższa  kara,  przynajmniej  dla  mnie.  Organicznie  nie  znoszę  tego zajęcia  i  cieszę  się,  że  już  nie  wstydzę  się  o  tym  mówić.
            A  za  oknem  dudni deszcz, a  przede  mną  spacer  z  Kajtkiem.

środa, 22 lutego 2012

Nosi mnie .

            Pozytywnie  mnie  nosi.  Szósty  zmysł   ostrzegał   mnie  wcześniej  o  możliwości  takich  zdarzeń, dlatego  nie  wściekam się.  Julka,  po  wyjeździe  w   góry  rozchorowała  się,  dlatego  pieszczoszki,  matki  i  babki  nie  odwiedzą.  Trudno,  w  poniedziałek  już  szkoła.  Juleńka  od  początku   roku   nie  opuściła  ani  jednego  dnia  nauki.  Niech  tak  zostanie.  Jest  w  grupie  najlepszych  uczniów,  spośród   sześciolatków  jako  jedyna.  Cieszymy  się  bardzo.
            Nosi  mnie,  bo  pogoda  piękna  w  ogródku  widzę  rozkwitające  krokusy  i  przebiśniegi,  a  ja  nie  mogę nawet  zejść  bo  jest  mokro  i  miękko.  Kajtek  też  już  tęsknie  patrzy  na  ogródek.  Nosi  mnie  i  chyba  pojedziemy  na  spacer  do  lasu.  Nosi  mnie  i  plotę  głupstwa,  w  lesie  też  na  pewno   jest    mokro.   Ptaki  tak  zachęcająco  już  podśpiewują.  Moim,  ogródkowym  ptakom  zmieniłam  menu  i  widzę, że  lecą   na  łatwiznę.  Zamiast  nadal  wydziobywać  ziarenka  z  kubeczka  i  kuli,  one  wolą  łuskany  słonecznik.  Mówi  się  ptasi  móżdżek - mały,  kiepsko  kapujący,  a  tu  proszę  taki  cwany.

wtorek, 21 lutego 2012

Rok .

            Dzisiaj  mija  rok  odkąd   " bujam  się "  ( jak  mówi  młodzież )  w  cyberprzestrzeni .  Rok  zmian  i  stabilizacji . Rok  temu  byłam  nieszczęśliwa  i  bezradna  .  Dzisiaj  jestem  szczęśliwa .  Rok  temu  miałam  szesnastoletniego  psa  ,  dzisiaj  mam  sześcioletniego  .  Rok  temu  byłam  bez  samca  alfa  u  boku ... i  w  tym  roku  jest  tak  samo  .  Taki  stan  to  również  źródło  spokoju  i  stabilizacji  .
           Nie  ma  znaczenia  co  sądzi  na  ten  temat  mój  Zamiejscowy  Brat ,  który  uważa,  że  mówię  nieprawdę.  Kochany,  ja  jestem  szczęśliwa!  Ktoś  może  powie  - szczęściem  egoistycznym,  odpowiem - tak  egoistycznym.  Dlatego,  że  nie  chce  mi  się  już  żyć  dla  innych   i  żyć  ich  życiem.  Chcę  żyć  dla  siebie  i  pozostawać  w  stworzonym  na  własny  użytek  błogostanie .  Byłam  bardzo zmęczona . Co  będzie ze "szklanką   herbaty" na starość?  Nie wiem - pożyjemy, zobaczymy.
           Przez  rok  nic  nie  zmieniłam  w  szacie  graficznej  bloga.  Najpierw  było  to  spowodowane  nieumiejętnością  dokonywania  zmian,  potem  doszłam  do  wniosku  , że  właściwie  pamiętnik ( taki  jest  charakter mojego  pisania ) powinien  skupiać  na  treści ,  a  nie  na  dodatkach .  Zresztą  Kasia  też  tak  uważa ,  a  jest  ona  dla  mnie  najważniejszą  osobą  na  świecie  .  Kocham  ją   i  oceniam , czasami  może  zbyt  surowo .

sobota, 18 lutego 2012

Łaciaty .

           Łaciaty  krajobraz  za  oknem  ,  łaciaty  ogródek  i  łaciaty  trawnik . Śnieg  znika  w  tempie  przyspieszonym  .  Jak  ja  się  cieszę  ,  nie  znoszę  zimy  . W  tym  roku   była  i  tak  łaskawsza  niż  w  poprzednich  latach  ,  przynajmniej  na  naszym  terenie  .
           Moi  wracają  z  gór już  dzisiaj  , chociaż  planowali  jutro  .  W  Kotlinie  Kłodzkiej  też  zima odpuszcza  ,  już  wczoraj  źle  się  im  jeździło . Przeżywam  jazdę  Julki  , jak  ją  zobaczyłam  na  wyciągu kanapowym  to  włos  mi  się  zjeżył  ,  naturalnie  ze  strachu  .  Potem  zjazd  z  Czarnej  Góry  i  powrót  na  stok .  Jest  niezmordowana  i  nienasycona  . Na  szczęście  najpierw  "doglądał"  ją  instruktor  ,  a  następnie  ojciec ,  bo  to  on  jest  od  nart  .  Jula  kocha  być  zmęczona  i  kocha  sporty  zimowe  .  Na  lodowisko  chodzi  z  matką  .  Jakiś  czas  temu  kiedy   były  na  lodowisku  ,  poprosiłam  Kasię  żeby  przekazała  Julce  ,  że  babcia  też  jeździła  na  łyżwach  .  Kasia  oczywiście  powiedziała  ,  a  dziecko  przechyliło  główkę  i  z  niedowierzaniem  zapytało - kiedy?  Słusznie  ,  bo  to  było  jakieś  pół  wieku  temu  i  na  dodatek  w  ubiegłym  tysiącleciu  .

piątek, 17 lutego 2012

Dreamtime .

            Ostatnie  10 dni  to  dla  mnie  czas snu  .  Śnienia  na  jawie .  Aura  ku  temu  była  niezwykle  sprzyjająca  ,  najpierw  mróz  potem  śnieg  ,  a  teraz  najgorszy  z  możliwych  scenariusz - chlapa  i  błoto  pośniegowe . Na szczęście  istnieją  książki   Beaty  Pawlikowskiej   i  Wojciecha  Cejrowskiego .  Dzięki  Pawlikowskiej  podróżowałam  po  Tasmanii  i  Australii  ,  a tam  jest  przecież  lato !  Natomiast  Cejrowski  utrwalił  we  mnie  przekonanie , że jest  świetny  jako  autor książek  i  programów  telewizyjnych , ale  jako  kumpel  nie  koniecznie .
            Mój  Ojciec  Chrzestny  o  Januszu  Palikocie  powiedział  tak - wódki  to  bym  się  z nim  towarzysko  i  napił ,  ale  jako  przywódcy  mojej  partii  mieć  bym  go  nie  chciał . Ja  podobnie  myślę  o  Cejrowskim  -  czytać  i  oglądać  go  mogę  ,  ale  układów  towarzyskich  z  nim   bym  mieć  nie  chciała .  Przerażają  mnie  ludzie  o  takich  poglądach  .  Jemu  to  absolutnie  dynda  ,  zresztą  nie  ma  nawet  takiej  towarzyskiej  opcji  .  Mnie  właściwie  też  to dynda  ,  przecież  moim  kumplem  nie  będzie . Jeżeli  jemu  jest  z  tym  dobrze ?  Zresztą  to  tylko  moja  subiektywna  ocena  .  Ot  i  wytworzył  się  absurd  dyndającego  dyndania .

środa, 8 lutego 2012

Całe życie .

         1) Co  to  jest  ? - Pięć  nóg  i  para  oczu ?
         2) Co  to  jest  ? - Siedem  nóg  i  jedno  oko ?
        Tak  więc , pięć  nóg  i  para  oczu  to  jest  -  dziwoląg  ,  a  siedem  nóg  i  jedno  oko  to  -  przyjaciel  dziwoląga . To  tak  dla  przypomnienia .... bo  przecież  każdy  to  wie... czyż  nie ?
          Takie  sympatyczne  zagadki  przynosi  moja wnuczka  ze  szkoły ,  dzięki  temu  mamy  okazję  " rżeć "  ze  śmiechu . Julka  się  normalnie  rozgiedzgała  i  nie  mieści  się  we własnej  skórze  ,  każdy  kolejny  dzień  w  szkole  to nowe doświadczenie  i  okazja  do  szaleństwa  w  domu  . Cieszę  się  ,  że  z  nieśmiałego  dziecka  ,  wyrasta  świadoma  siebie  dziewczynka .
          Powodów  do  radości  też  ma  sporo ,  a  to  pochwali  ją  wychowawczyni  ,  a  to  pan  od  tańca  , a  to  pani  dyrektor  na  apelu  wręczy  nagrodę . Potem  w  domu  ,  powie  matce : mamusiu  były  wszystkie  zerówki  i  wszystkie  pierwsze  klasy ,  a  pani  dyrektor  mnie  wyczytała , poprosiła  na  środek  i  dała  mi  łyżwy ,  mamusiu  ja  marzyłam  o  takich  łyżwach .  Natomiast  ja  ,  pomyślałam  sobie , jaka  szkoda , że  nie  powiedziała - całe  życie  marzyłam .....
           To  był  dobry  pomysł  ,  że  Jula  poszła  do  szkoły  jako  sześciolatka . Była  tylko  o  cztery  miesiące  młodsza  od  swojej  matki  ,  kiedy  ta  została  uczennicą .

czwartek, 2 lutego 2012

Błąd .

             Te  ptaki   to  nie  są  jemiołuszki  ,  niestety .  Dzisiaj   na  spacerze  przyjrzałam  się  im  dokładniej  ,  cała  ich  chmara  przelatywała  nade  mną  .  Nie  było  żadnego  śpiewu   ,  tylko  furkotanie  skrzydeł .  Popełniłam  falstart  ,  czy  wyskoczyłam  jak  Filip  z  konopi ?   Nie  wiem  czy  nazwać  to  falstartem  ,  czy  Filipem  ,  błędem  w  rozpoznaniu - na  pewno  tak  .
             Nawet  ornitolodzy  nie  rozszyfrowali  jeszcze  tajemnicy  zachowań  jemiołuszek  .  Tzn.  tego  ,  że   pojawiają  się  tak  niesystematycznie  . Moje  przypuszczenie  ,  że   nie  przylecą  w  tym   roku  jest   prawdopodobnie ,  prawdopodobne  .
              Ale , ale  dzisiaj  jest  Dzień  Świstaka  -   ciekawe  ,  co  też  powie  mały  Feel   z  Pensylwanii  ,  a  właściwie  jego  cień  .  Właściwie  też  nie  jest  ważne  to  co  powie  ,  ważne  ,  że  to  fajna  zabawa  .  Zabawa  ,  tam  na  drugiej  półkuli  ,  ale  nauczyliśmy  się  już  czekać  na  jej  wynik  .

środa, 1 lutego 2012

Radość .

             Moja  radość  jest  ogromna  .  Przyleciały  jemiołuszki  ,  ptaszki   na  które  czekam  od  początku  zimy  .  Jak  zobaczyłam   chmarę  odrywającą  się  od  korony  drzewa  i  przelatującą   na  następne  ,  jak  usłyszałam  śpiew  setki  rozedrganych  gardziołek  ,  zrobiło  mi  się  ciepło  na  duszy . Chyba  musi  być  już  na  tyle  zimno  ,  że  zdecydowały  się  przylecieć  .  Myślałam  , że   w   tym  roku  sobie  odpuszczą  . 
             Mój  Kajtek  ,  pomimo  niskich  temperatur  dzielnie  chodzi  na  spacery  ,  naturalnie  ubrany  jest  w   sweterek  w  którym  wygląda  jak  pancernik  .  Ślicznie , ale  nie ma  w  tym  nic  dziwnego ,  bo  ładnemu  we  wszystkim  ładnie  .  Rzadko  nawet  skraca  sobie  trasę  , chociaż  bywa  i  tak .  Kochany  ten  mój  maluszek  ,  tylko  coraz  bardziej  rozpieszczony  .  A  dziecko  mnie  prosi  -  mami  ,  nie  rozpieszczaj  psa .  Sama  już  nie  wiem  ,  dlaczego  mi  to  nie  wychodzi .
         
              Dzisiaj  wieczorem  usnęła  już  na  zawsze , Wisława  Szymborska  ,
                        Laureatka  Literackiej  Nagrody  Nobla  z  1996  roku.
      
              I  tak  przeplata  się  radość  ze  smutkiem  .