środa, 29 lutego 2012

Zimowe żniwa i wstrząsy .

            Miałam  o  tym  nie  pisać,  ponieważ  to  takie  smutne  jest.  Niestety   tkwi  we  mnie,  więc  muszę.
             W  niedzielę  napisałam,  że  tegoroczna  zima  była  umiarkowana  w  swoim  charakterze.  To  prawda,  ale  miała  też  okrutne  oblicze.  Podczas  mrozów  cierpiały  zwierzęta  i  ptaki ( o  bezdomnych  nie   wspomnę ).  Doświadczyłam  tego,  widziałam  jej  żniwo  i  wstrząsnęło  mną  bardzo.  Zastanawiam  się,  jak  można   uchronić  te  boże  stworzenia  od  cierpień?  Z  drugiej  strony,  zgodnie  z  teorią  Darwina - słabe  osobniki  giną  przeżywają  silniejsze - i  taka  naturalna  selekcja  jest  dla  gatunku  korzystna.
              Kilka  dni  temu  dostałam  sms  od  pięknej,  niespełna  trzydziestoletniej  dziewczyny,  która  informuje  mnie,  że  jest  chora  na  stwardnienie  rozsiane.  Przeżyłam  szok,  a  ona  spokojna  i  w  pełni  świadoma,  że  to  wyrok.  Czy w takiej  sytuacji  należy  pocieszać?  Przecież  brzmiałoby  to  jak  hipokryzja.
             Wczoraj  przeżyłam  wstrząs  o  innym  zabarwieniu.  Spotkałam  kobietę  chorą  na  pląsawicę,  okropna  choroba  i  kolejny  wyrok.  Doszłam  do  wniosku,  że chyba  ją  znam,  ale  przeszłam  obok  niej  bez  słowa.  Jestem  wstrząśnięta, zmieszana  i  rozczarowana  sobą.
              Dlaczego  zabrakło  mi  odwagi,  żeby  porozmawiać  z  ciężko  chorym  człowiekiem?  Nie  wiem. Wstyd  mi.
         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz