Tytuł posta taki z gatunku horroru, taki trochę przesadzony. Czuję się jednak osaczona problemami zdrowotnymi i rodzinnymi swoich przyjaciół. Trwa to już ponad dwa tygodnie, na szczęście już coś tam się rozwiązało, a coś ku rozwiązaniu zmierza. Jestem bardzo empatyczna, chyba za bardzo i chłonę wszystko jak gąbka. Tylko nie mogę być inna, a nawet nie chcę, skoro sama oczekuję zainteresowania swoimi sprawami jeżeli się z nich zwierzam, nawet jeżeli wydają się "błahe".
Przyjaźń wymaga poświęcenia, cierpliwości i przegadywania spraw które nas dręczą i ranią, które nas zaskoczyły i których nie rozumiemy. Dlatego muszę mieć czas i cierpliwość dla osób które mi zaufały. Zdecydowanie gorsze byłoby takie odczucie przyjaciółki, że nie może na mnie liczyć, że nie mam siły i ochoty na kolejną, kolejną i następną podobną rozmowę. Nie jest sztuką przyjaźń kiedy wszystko jest cacy, sztuką jest trwać przy sobie jak jest be. Tym bardziej, że po tylu latach życia mam przy sobie te najbardziej lojalne, sprawdzone i najwierniejsze z wiernych przyjaciółki.
Na szczęście u mnie na każdym polu jest cacy, chociaż jak diabeł święconej wody boję się choroby. Dzisiaj przyjeżdżają młodzi, w niedzielę wracamy razem i będę miała tydzień "przedświątecznych wakacji".
Przyjaźń wymaga poświęcenia, cierpliwości i przegadywania spraw które nas dręczą i ranią, które nas zaskoczyły i których nie rozumiemy. Dlatego muszę mieć czas i cierpliwość dla osób które mi zaufały. Zdecydowanie gorsze byłoby takie odczucie przyjaciółki, że nie może na mnie liczyć, że nie mam siły i ochoty na kolejną, kolejną i następną podobną rozmowę. Nie jest sztuką przyjaźń kiedy wszystko jest cacy, sztuką jest trwać przy sobie jak jest be. Tym bardziej, że po tylu latach życia mam przy sobie te najbardziej lojalne, sprawdzone i najwierniejsze z wiernych przyjaciółki.
Na szczęście u mnie na każdym polu jest cacy, chociaż jak diabeł święconej wody boję się choroby. Dzisiaj przyjeżdżają młodzi, w niedzielę wracamy razem i będę miała tydzień "przedświątecznych wakacji".
Przyjaciół nie opuszcza się " w biedzie", trzeba zawsze być z nimi, na dobre i złe. *** Mam nadzieję, że ptaszki zapowiadają nadejście wiosny nareszcie :)))
OdpowiedzUsuńI tu masz rację. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń