Tydzień poza domem bardzo dobrze mi zrobił. Podładowałam akumulatory i właściwie mogłabym przygotowywać się do Świąt, ale jeszcze nie będę bo mi się nie chce. Nawet nie przez to, że może akumulator jest niedoładowany, ale przez tę za przeproszeniem a właściwie bez przeproszenia, upierdliwą zimę za oknem. Jest pięknie, biało, bezwietrznie, mroźno i słonecznie, tylko dlaczego w ostatnim tygodniu marca, do piernika jasnego!?
Na dodatek kiedy słyszę te złowieszcze prognozy, że możemy spodziewać się 3, a nawet 2 pór roku : ostrych zim i upalnych lat, to skóra mi cierpnie. Zniknie ukochana przeze mnie wiosna i lubiana jesień, znikną najpiękniejsze pory roku? Lato i zima? To nie dla mnie, nie znoszę mrozów i źle się czuję podczas upałów. Trzeba się będzie "zawijać" z tego świata a, że w ten drugi nie wierzę, popadnę w niebyt i już.
Wracając do domu jechałam przez ponad sto kilometrów. I co?, na "całej połaci śnieg", śnieg i nic więcej, nie było nawet saren, które mają przy trasie swoje żerowiska. Nic tylko ta oślepiająca bielą, połać. O, przepraszam były panienki, umilające czas kierowcom. Panienkom nawet sroga zima nie jest straszna, biznes to biznes.
Monotonna chociaż piękna jest ta połać. Rozgrywają się na niej też dramaty, na własne oczy widziałam samotną kaczkę prawdopodobnie przymarzniętą do śniegu, pewnie zostanie w nim już na zawsze. Trudne powroty mają ptaki w tym roku, są zdezorientowane, niektóre nawet wracają na południe. Przyroda wykręciła paskudny numer. Podobno idzie już ku lepszemu, a nawet dobremu. Tylko ile jest w tym prawdy, skoro w pogodzie zmiany zachodzą tak dynamicznie (dynamicznie, ostatnio ulubione słowo synoptyków ).
Na dodatek kiedy słyszę te złowieszcze prognozy, że możemy spodziewać się 3, a nawet 2 pór roku : ostrych zim i upalnych lat, to skóra mi cierpnie. Zniknie ukochana przeze mnie wiosna i lubiana jesień, znikną najpiękniejsze pory roku? Lato i zima? To nie dla mnie, nie znoszę mrozów i źle się czuję podczas upałów. Trzeba się będzie "zawijać" z tego świata a, że w ten drugi nie wierzę, popadnę w niebyt i już.
Wracając do domu jechałam przez ponad sto kilometrów. I co?, na "całej połaci śnieg", śnieg i nic więcej, nie było nawet saren, które mają przy trasie swoje żerowiska. Nic tylko ta oślepiająca bielą, połać. O, przepraszam były panienki, umilające czas kierowcom. Panienkom nawet sroga zima nie jest straszna, biznes to biznes.
Monotonna chociaż piękna jest ta połać. Rozgrywają się na niej też dramaty, na własne oczy widziałam samotną kaczkę prawdopodobnie przymarzniętą do śniegu, pewnie zostanie w nim już na zawsze. Trudne powroty mają ptaki w tym roku, są zdezorientowane, niektóre nawet wracają na południe. Przyroda wykręciła paskudny numer. Podobno idzie już ku lepszemu, a nawet dobremu. Tylko ile jest w tym prawdy, skoro w pogodzie zmiany zachodzą tak dynamicznie (dynamicznie, ostatnio ulubione słowo synoptyków ).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz