Dzisiejszy harmonogram moich zajęć spalił na panewce. Niestety. Miałam zamiar na ciąg dalszy bezpośredniego kontaktu z naturą, ale deszcz mi to uniemożliwia. Cieszę się chociaż z tego, że wczoraj usunęłam uschnięte "badziewia" z roślin i poodsłaniałam róże i hortensję. Na pierwszy rzut oka, przezimowały chociaż ubytki na krzakach są widoczne. Prawdziwy obraz strat ukaże się później, jak wypuszczą liście i zakwitną kwiaty. Dzisiaj roślinki opłucze pierwszy, ciepły wiosenny deszcz. O tym, że jest ciepły osobiście się przekonałam na porannym spacerze z Kajtkiem. Jak dobrze, że mam psa.
A dzisiaj? No cóż będę robić to czego nie lubię, przeglądać odzież. Spełnię chociaż dobry uczynek i oddam coś ze swoich zasobów dla schroniska św. Brata Alberta, właśnie przeprowadzają zbiórkę. Tym bardziej, że św. Brat Albert Chmielowski zresztą franciszkanin, zresztą Polak to człowiek który grał na bardzo bliską mojej naturze, nutę. Mam nadzieję, że osoby prowadzące to schronisko mają podobną wrażliwość.
A dzisiaj? No cóż będę robić to czego nie lubię, przeglądać odzież. Spełnię chociaż dobry uczynek i oddam coś ze swoich zasobów dla schroniska św. Brata Alberta, właśnie przeprowadzają zbiórkę. Tym bardziej, że św. Brat Albert Chmielowski zresztą franciszkanin, zresztą Polak to człowiek który grał na bardzo bliską mojej naturze, nutę. Mam nadzieję, że osoby prowadzące to schronisko mają podobną wrażliwość.
U mnie rano padało, ale teraz już nie i idę do ogródka :). Łapkę Tufika uścisnęłam w Twoim imieniu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZaczyna się przejaśniać, ale jak mawiał p. Zaleski ... pogoda jest przekropna.:)
OdpowiedzUsuń