niedziela, 21 kwietnia 2013

Przeeeleciaaały.

         Przeleciały  dziewczyny  przez   mój   dom,  a  trwało  to  jak  mgnienie  oka.  Ja  nie  wiem  jak  to  jest  możliwe,  ale  tak  jest.  Spały,  jadły,  rozmawiały  i  myk,  myk  już  ich  nie  ma.  Miły  i  aktywny  weekend  przeżyłam,  na  dodatek  przy  pięknej  pogodzie.
         Najważniejsze  jednak  było  to,  że  "wpadła"  do  Polski  Iwonka  i  spotkałyśmy  się ... w kawiarni ... na lodach.  Dzięki  niej  i  dla  niej  "oderwałam  się  od  podłoża"  i  chociaż  na  krótki  czas  zerwałam  z  osiadłym  trybem  życia. Wspominała  kiedyś  nieśmiało,  że  może  jej  się  uda  przyjechać,  ale  niczego  nie  była  pewna.  Udało  się,  tylko  to  taki  ekspresowy  pobyt  i  ekspresowe  spotkanie.  Żeby  oddać  sprawiedliwość,  cieszę  się  chociaż  z  tego.  Zaprasza  mnie  do  siebie,  ale  jak  sobie  pomyślę  o  tych  5 - 6  godzinach  jazdy  to ... nie  jadę.  Ale  namawiaczy  do  tego  wyjazdu  mam  wielu.  Tylko  to  tak  trudno  przestać  być  polipem.  Zobaczymy,  do  lata  jeszcze  trochę  czasu.
         Oooogródek?,  a  no  ma  się  dobrze.  Kolorów  coraz  więcej,  nawet  Kasia  wróciła  do  domu  z  kwitnącymi  żonkilami  z  mojego  ogródka. Jutro  ciąg  dalszy  grzebania  w  ziemi  i  sadzenia  kwiatów,  Dostałam  od  Julki  bratki  w  niebiesko - granatowym  kolorze  i  cebule fioletowych  mieczyków.  Poza  tym  ma  trochę  nasion  do  wysiania.  Lubię  tę  robotę, a  endorfiny  po  tej  robocie  lubię  najbardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz