czwartek, 30 czerwca 2011

Wyniki .

           Otrzymałam  wynik   mammografii  . Mogę  się  cieszyć , jest  ok.  Niestety  nie  może  cieszyć  się  moja  koleżanka . Po dodatkowym  badaniu , rozpoznanie  jest jednoznaczne : Carcinoma  mammae  sinistra. Na szczęście  są  jasne  "plamy " w  tym  rozpoznaniu : nie  są zajęte  węzły chłonne i  zmiana  choć  nowotworowa  jest  wcześnie  wychwycona . Dalsze  badania  13 lipca . Mam  nadzieję , że  leczenie skończy  się pomyślnie .

środa, 29 czerwca 2011

Jak grochem o ścianę .

          Prawie  sześć  miesięcy czekałam  na  poważną  rozmowę  z  moją  Córką . Wczoraj  się  odbyła . Właściwie  to  nie  była  rozmowa  ,  to  był  monolog . Powiedziałam   o  manipulacjach  ,  lekceważeniu  i  braku  szacunku  w  stosunkach  ze  mną . Zapewniłam  ,  że daleka  jestem  od  tego ,  żeby  układać  jej  życie , które  przede  mną  tak  skrzętnie  ukrywa . Dlatego  śmiem  przypuszczać  ,  że  jest  ono  jeszcze  mniej  udane ,  niż  zdążyłam  zaobserwować . Oczekuje  od  niej  tylko  czytelnych  sygnałów , np." nie przyjedziemy , bo  umówieni  jesteśmy  ze  znajomymi " ,  lub  "  nie  zaprosimy  ciebie  , bo  wolimy  być  sami " itp. itd .
         Niestety - jak grochem o ścianę - ani  jednego sensownego  zdania  nie  usłyszałam , ani  jedno słowo  z  jej  ust  nie  padło . Wobec  tego  ,  przeprosiłam  ją  za  to : że  jestem  jaka  jestem  i  ośmielam  się  mieć  względem  niej  jakieś  oczekiwania . Na  koniec  poprosiłam  żeby  nie dawała  mi  różnych  gadżetów ,  np. długopis  CUDOWNA MAMA , ponieważ  śmierdzi  to  hipokryzją  , a tej  też  nie  znoszę .

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Wróciłam.

         Cóż  , wszystko  się   kończy , nawet   najbardziej   sympatyczne  spotkania .

wtorek, 21 czerwca 2011

Wtorek - bardzo póżnym wieczorem 22:17.

            Dzięki  Bogu  i  Bogu dzięki , imieniny  mam  już  za  sobą . Jak  zwykle  świętowanie  imienin  skończyło  się   nastaniem  lata . Za  mną  też  kolejna  , 12  już  rocznica  śmierci  Taty  i  jak  zwykle  poranne  odwiedziny  na  cmentarzu .  Gdyby  nie  to , że  tak  bardzo  boję  się  śmierci , to  chciałabym  już  być  razem  z  nimi .
           "Nie narodzić się  nigdy , to  dar  największy".Sofokles

niedziela, 19 czerwca 2011

Odnalazłam się.

          Dopadła  mnie  migrena  i  życie  toczyło  się obok  mnie , żyłam jak  w letargu  .  Koszmar , dręczący  mnie  od  dzieciństwa . Okropny  to  był  dla  mnie  tydzień  ,   a  poza  tym  trochę  się w nim działo : 
                       1) Raport  Kalisza  dt. samobójczej śmierci  B.Blidy ;
                       2) Szydercze i  ironiczne komentarze Kaczyńskiego i Ziobry nt.raportu ;
                       3) Wizyty  z  Kajtkiem  u  weterynarza ;
 Najbardziej  przykre  i  smutne  wydarzenie to  śmierć  Mamy ,  mojej  przyjaciółki .
         No , ale  tydzień  minął  i  mam  nadzieję , że  nadchodzący  będzie  lepszy . Wiem , że będzie  lepszy , w środę  przyjeżdża  Kaśka  z  Julką  ,  a  ja  wyjeżdżam  na  spotkanie  z  koleżankami  ze  studiów . Będziemy  świętowały  okrągłą   rocznicę  ich  ukończenia . Wracam  dopiero  w  poniedziałek ,  moje dziecko  będzie  samo  na  gospodarstwie  .  Już  odliczam  godziny  do  tego  spotkania ,  trochę  wspólnie   przeżyłyśmy :  mieszkanie  w   akademiku ,  niepowtarzalną   atmosferę  obozów naukowych , pielgrzymkę JPII .  Teraz  załapiemy  się  na  najkrótszą  noc w roku :" oj  , sobótka sobótka , dzień jest  długi  noc krótka. ",  będziemy  "wić wianki  i  wrzucać  je  na  falującą  wodę".  Zamierzamy  "dokazywać" , chociaż  jesteśmy  już  babciami  .  Dobrze , że  migrenę  miałam  w  minionym  tygodniu  i  że  już  się odnalazłam . Dzisiejszy dzień  przeżyłam   prawie bez tabletek ( 1 ) .

niedziela, 12 czerwca 2011

Zesłanie Ducha Świętego ( Zielone Świątki ).

          " Niech   zstąpi  ,  Duch  Twój  i  odnowi  oblicze  Ziemi , tej  Ziemi ". Wersety  z  Biblii   były  mottem  przewodnim  Pierwszej  Pielgrzymki  Papieża  Jana  Pawła  II   do Polski , za  moich  studenckich  czasów.
           A  w  czasach   wczesnej   młodości  ,  było  to  święto  ludowe , które  charakteryzowało  się obowiązkowym  wywozem   młodzieży  na  " łono natury" ,  naturalnie  z  różnymi   atrakcjami  ,  w  tym  -  grochówka  ,  strzelanie  do  tarczy  itp.  Och , jak  mnie  to  wkurzało .
           50  dni  po Wielkanocy , objawił  się  w Wieczerniku  ,  Duch  Święty  i  zesłał   na  apostołów  ,  m. in . umiejętność  ,  rozmawiania  w  wielu  językach ( o  poplątaniu  języków   mówi  się  w  przypadku  wieży  Babel  ). Na  mnie , cholipcia ,  nie  zesłał  i  o  zgrozo dzisiaj  się  o  tym , po  raz  kolejny ,  przekonałam .
           Spaceruję  sobie  ze  swoim  chłopczykiem  i  widzę  jak  facet  robi  zdjęcia , takiemu  koszmarkowi  peerelowskiemu  . Już  chyba  ze  40  lat   mija  ,  jak  został  postawiony   tymczasowy  pawilon  hotelowy  dla  robotników  .  Rzeczywiście , tymczasowy  był   hotel   robotniczy . Teraz  mieszkają  w  nim  całe  rodziny ,  mało  tego  wykupili   mieszkania  na  własność . Miejsce  wyjątkowo  brzydkie  i  w  towarzystwie  5  rzędów garaży .  Pytam  człowieka  -  dlaczego  robi  te  zdjęcia , przecież  to  jest  takie  brzydkie ?
              On  , pięknie  uśmiechając  się  ,  mówi , że  nie  rozumie , jest  francuzem .
              Ja , do  niego  - noł  biutiful !! !!!
              On -pokazując na osiedle ( też peerelowskie )- biutiful ?
              Ja, krzywiąc się -noł, noł  biutiful !!!.
              On -  spik inglisz ?
              Ja -  noł  spik  inglisz , noł  parle  franse ,  nain  szprechen   dojcz  !
              I było  mi tak  przykro  , bo  facet  taki  sympatyczny . Moje  umiejętności  językowe są  już  tak  ograniczone , że  zupełnie  nie  chciało  mi  się  zastanawiać  nad  jakimś  zdaniem , choćby  nawet  najbardziej  pokręconym . Skończyło się  tym , że  zrobił  kilka  zdjęć  mojemu  psu , bo powiedział  ,  że  on  jest  biutiful  . Tak  to  było  ze  mną  i  tym  poplątaniem  języków  w  Święto  Zesłania  Ducha  Świętego  .  A  przecież  mamy  taką  atrakcję  ,  jedyną  w  Polsce  i  zapomniałam  mu  o  niej  powiedzieć !!!

sobota, 11 czerwca 2011

Obrona.

           Trzydzieści  lat  temu  ,  11  czerwca   obroniłam  pracę  magisterską  z  psychologii  klinicznej .  Był  ładny  ,  ciepły  i  słoneczny  dzień  .  Tylko  już  nie  pamiętam  ,  czy  był  to  wtorek  czy  może  czwartek  .  Zresztą  jakie  to  ma  znaczenie . Znaczenie  ma  natomiast  fakt  ,  jak  bardzo  zmieniła  się Polska  ,  od  tamtego  czasu  .  Chcąc  powiadomić  Rodziców o tym  radosnym  ,  dokonanym  już  fakcie  ,  musiałam  pójść  na  pocztę  ,  zamówić   rozmowę  i  odczekać  jeszcze  ok. 2 h.  na  połączenie . Z  jakością  połączenia  też  bywało  różnie . Rodzice  naturalnie  o terminie  obrony  nic  nie  wiedzieli  ,  tak  na  wszelki  wypadek  ,  gdyby  mi  się  nie  powiodło . Wprawdzie  nie  było to  prawie  możliwe  , ale "strzyżonego , Pan  Bóg  strzyże " .
           Obecnie  mój  promotor , to  sławny  człowiek  , ale  tą  niechlubną  sławą  - Pan  prof.  Lechosław  Gapik  posądzony  został  o  molestowanie  pacjentek . Co  się  dzieje  z  tymi  psychologami ? - Samsonowicz  -  fascynat  pedofilii  ,  Gapik  - to  nie  tylko , gawędziarz  seksualny . Fajny  był  z  niego  facet  .  Mam  nadzieję  ,  że  nie  każdy  psycholog  staje  się dewiantem  społecznym .

piątek, 10 czerwca 2011

Ku... mać.

         Podobno  człowiek  uczy  się  całe  życie ,  podobno .  Wprawdzie  kocham  naukę  , ale  jestem  egzemplarzem  już  dla  niej  , całkowicie  straconym . Nigdy  nie  nauczę  się  dystansu  do   wydarzeń ,  sytuacji  , czy  w  ogóle - życia .
         Wczoraj   Kaśka   powiedziała  mi  , że  będzie  miała  zabieg . Niby  nic  ,  ale  ingerencja  w organizm . Sprawy  medyczne  nie  są  mi   obce ,  więc  trochę  mną  to  wstrząsnęło . Dzisiaj  posiedziałam  w  internecie ,  poszukałam  , poczytałam  i  dzwonię  do  niej  żeby  skierować  ją  na forum , gdzie kobiety  dzielą  się   podobnymi  doświadczeniami .  
          Moja  Córka  rozmawia  ze  mną  ,  a  wokół  niej  jakiś  rejwach  -  gdzie  ty  jesteś , co  się  dzieje ? Jak  to  gdzie ? przecież  dzisiaj  10  czerwca - na  wycieczkę  jadę ! Wczoraj  mogła  chociaż  słowem  wspomnieć , czy  przypomnieć - bo  przecież  dla  mnie  dni ,  nie  mają  teraz  dat . Tylko  do  tego  potrzebna  jest  empatia  . Znowu  mną  wstrząsnęło ( od  wczorajszego  wieczora  jestem  w  napięciu, a  ona  beztroska ) przecież  tak  niewiele  potrzeba  żeby  takich  wstrząsów  nie  było . Niestety  brakuje mojej  dziewczynie  kinder sztuby , a tak  się  starałam  i  ku... mać , nie  udało  mi  się .

czwartek, 9 czerwca 2011

Dobre i złe wiadomości .

          Cieszę  się , ponieważ  Kasia  zasłużyła  swoją  pracą  na  uznanie  uczniów  i  pochwałę  dyrekcji . Uskrzydliły  ją  słowa  dyrektora :"może  być pani z siebie  dumna ". Najprawdopodobniej  dostanie  też  cały  etat . Pewnie  rzuci  się  w  wir  pracy  z  podwójnym  zapałem  , dobrze , że  wakacje  za  dwa  tygodnie .
         Zła  wiadomość  jest  taka , że  znowu  idzie  "pod  nóż ", niby "kosmetyka", ale w znieczuleniu ogólnym .
W ubiegłym roku  w sierpniu  była  rżnięta  i w tym roku , w sierpniu  będzie rżnięta . Niech to wszystko , szlak trafi . Trochę  mnie  to  martwi  , ale  mam  nadzieję  , że  skończy się  pomyślnie .

środa, 8 czerwca 2011

Zapachy lata .

     Chyba  mija  już  tydzień  ,  jak   akacja  straciła  kwiaty . Nie  ma  próżni  w  przyrodzie ,  zakwitła   lipa -  za wcześnie  .  Zgodnie  z  nazwą  miesiąca , powinna  kwitnąć  w  lipcu ,  ale  od   dobrych  paru  lat  ,  kwitnie  zawsze  wcześniej  .  I  to jest  prawdziwy  zapach  lata .  Pachnie  pięknie  , a  pszczoły  pracowicie  uwijają  się  nad  kwiatami .
     Mnie  natomiast  zapachem  uwodzi  jaśmin  ,  najintensywniej  pachnie  rano  i  wieczorem .  Nawet  sąsiedzi   dopytują  mnie , o  ten  zapach .  Mieszczuchy ? , czy  udają , że  nie  wiedzą  jak  pachnie  jaśmin ? W  tym  roku  też  tak  intensywnie  pachniały  hiacynty . Już  niedługo  pojawi  się kolejny , zniewalający  zapach  -  zapach  lilii i  maciejki .  Lilie  mają  już  spore  pąki , maciejkę  sadziłam  w  dwóch  "rzutach" , więc już  zbliża  się  czas ,  kiedy  ten  niepozorny  kwiatek  , będzie  kokietować  zapachem .
     Maciejka , to  także  sentymentalna  podróż  w kierunku  dzieciństwa . Wspomnienie  wakacji  spędzanych , częściowo  w  leśniczówce . To  tam  poznałam  zapach  maciejki ,  przeniesiony  potem  do  ogrodu  Rodziców ,  potem   do  mojego  . Teraz  to  już  i  Kasi  , Julka  jest  czwartym  "maciejkowym " pokoleniem .  Z  wakacjami  w  leśniczówce  kojarzy  mi   się   jeszcze   smak  czerniny  i  drożdżowego  ciasta  i  zupełnie  nie  ma  znaczenia  , że  te  smaki  miałam  też  w  domu  rodzinnym . Dla  mnie  maciejka  ,  czernina  i  ciasto  drożdżowe  to  moje  zapachy  lata  ,  to  synonimy  beztroskiego  dzieciństwa  .

wtorek, 7 czerwca 2011

Mammografia.

            Czwarta  mammografia  w  moim  życiu  ,  ale  3x  było coś  po  raz  pierwszy .
Pierwszy  raz , po  raz  pierwszy  mammografię  robił  mi  mężczyzna ! na  dodatek  b.młody ! jeszcze  przed  trzydziestką  ! Więc , ja  szybko w  pamięci  " przegląd  inwentarza " - czy  to  przypadkiem  nie  mój  uczeń . Na  dodatek  , nie  wpisałam w ankiecie  kiedy  ostatni  raz  byłam  na  badaniu , bo  nie  pamiętałam  ,  więc  kazał  mi sobie przypomnieć , ba , nawet mi w tym pomagał : 10 ; 9 ; 8  itd.  lat  temu  . Proszę pana - nawet jak się zresetuję  ,  to nie przypomnę sobie ; i wpisałam  3 -4  lata  temu . Chłopina  był  usatysfakcjonowany .
           Zaprosił  mnie  do  kabiny , a   tam  drugi  mężczyzna  równie  młody  , z  pięknymi  długimi  włosami ( jak Michał Szpak  z  X faktora ) . To  był  2x  , po  raz  pierwszy - dwie  osoby  podczas  badania  . Młodzi  mężczyźni  ,  przy  takim  intymnym  badaniu .
          Proszę  rozebrać  się  do  pasa -  powiedział  ten  pierwszy . Rozebrałam  się  ,  a  moje  cycle   , pozbawione  jarzma   rozpierzchły  się  na  boki  . Więc  ja  je , cap  do  garsci ,  młody  zerka  bokiem ,  duże  mam  piersi  - mówię ( jak  byłam  pierwszy  raz , to w zależności  od  wielkości  piersi  dobierali  wielkość  kliszy ), myślałam  ,  że  teraz  też  . Jak  mi  pani  nie  pokaże  ,  to  nie  zobaczę  -  on ,  na  to . No  i  pokazałam  ,  stara  pudernica  , młodemu  chłopakowi .
           Oczywiście ,  przepytałam  o  dezynfekcję  aparatu , oczywiście  grzecznie  mi  odpowiedział  .
           No  i  zaczęło  się  układanie ,  naciąganie , uciskanie  w  dwóch płaszczyznach  dla  obu  piersi . Jak  się  jakoś  ustawiałam , żeby było mu wygodniej  -  to  prosił  mnie  , żebym  nie  kombinowała . Rozbawiał mnie  tym  szczerze  i  z  takiego  poważnego  badanie  zrobiła  się  sesja  terapeutyczna , dla  mnie  naturalnie .
           Po   skończonym   badaniu   b. młody , poprosił  mnie  żebym  zaczekała  ,  bo  muszą  sprawdzić  czy  badanie  się  udało .To był 3x , co mnie spotkało po raz pierwszy  .  Wtedy  ten  drugi   młody ( cały czas  stał  przy jakiś  monitorach )   poszedł  do  ciemni  ,  żeby  sprawdzić .  Zebrałam  biust do kupy .ubrałam  się   i  wyszłam do poczekalni .  Za  kilka  chwil , b.młody wyszedł  , podziękował  i powiedział  ,  że  wynik  prześlą  w  ciągu  miesiąca .
         Dzisiaj , wychodząc  na  to  badanie  psiknęłam  się   perfumami  ( co  robię  niezwykle  rzadko - bo  od  zapachów  boli  mnie  głowa ),  ale   pomyślałam  ,  jeżeli   ktoś  ma   dotykać   mojego  mało  atrakcyjnego  ciała , to  niech  przynajmniej  mu pachnie .  Dobrze  się  stało , że tak  sobie  pomyślałam .
         Jeszcze tylko  cytologia  i  profilaktyka  będzie  z "głowy" na czas jakiś .

niedziela, 5 czerwca 2011

Pierwsza niedziela czerwca - Niedziela ( Święto ) dziękczynienia .

          Dziękuję Bogu , za to , że mam Kasię . Dziękuję  za ból  i cierpienie , którego  przez  nią  doświadczyłam  i ciągłą nadzieję , że  coś  jednak  dla  niej  znaczę .  Wybaczyłam  jej  wszystko ,  ale  niestety  nie  potrafię  wymazać  z  pamięci .
          Moje dziecko  ,  jednak  coś  " z mlekiem  matki  wyssało " -  jest  po prostu  pracowita  . Dużo  pracuje  zawodowo ,  chyba  zbyt  dużo . Ostatnio ,  nawet  po  12 - 14  h.  Już  jej  powiedziałam  ,  że  własna  córka  przestanie  ją  poznawać . Prawdę  powiedziawszy  wolę ,  że tyle  pracuje ,  niż  miałaby  nie  pracować  wcale . Przyglądam  się  takiej  jednej  nygusce , z  sąsiedztwa . Jedno  dziecko  w  wieku  szkolnym  i  obiady przynosi  w  trojakach  . Ambitna ,  żona  przy  mężu  .

sobota, 4 czerwca 2011

Zapomniałam.

            To  już  chyba  tydzień .... mija , jak  na  you  tube  trafiłam  na  utwór  w  wykonaniu  Stanisława  Soyki  i  Czesława Mozila : " Na cześć księdza Baki "( Otchłań ) . Poraziło mnie i ... uzależniłam się . Podoba  mi  się wszystko :  słowa  - w końcu , nie  byle  kogo , tylko  Noblisty Czesława  Miłosza  , ( do  tego " połączenie  nut " , na  takie  instrumenty) kompozycja i  aranżacja  - boska  , wykonanie - cudowne  i  ta  przewrotna  scenografia  ,  która  dodaje  smaczku .  Mam nadzieję ,że cały album " Soyka - 7 wierszy Miłosza " będzie świetny . Słucham codziennie ( po  kilka  razy  ) tego  nagrania  , więc chyba  się  uzależniłam .
           Na  zewnątrz  upał  nie  do  zniesienia . Rośliny  marnieją  ,  ptaki  cierpią  z  pragnienia , a deszcz  nas  omija . Nie  wiem  dlaczego  do  mojego  "wodopoju " nie przylatują  np. gawrony  , tylko  stoją z rozdziawionymi  dziobami . Takie to , ptasie móżdżki  i  już .

czwartek, 2 czerwca 2011

Piękna .

            Dzisiaj  po  raz  pierwszy  zobaczyłam , Katarzynę  Niezgodę  ,  w  realu ,  można  powiedzieć  .  Nie  była  za  zasłoną  ciemnych  okularów ,  czy  za   firanką  z  włosów  ,  siedziała  na  kanapie  w  programie  śniadaniowym . Rzeczywiście ,  kobieta  z  gatunku  "  piękna  inaczej ".  Maria  Czubaszek  mówi  ,  że  wszystkie  kobiety  są  piękne  ,  tylko  nie  wszystkie  pokazują  to  po  sobie . Katarzyna  Niezgoda   nie  poka zała  ,  za  to  język  jakim  się  posługiwała  i   sposób wyrażania  myśli  ,  jest  do pozazdroszczenia .  Nie  było  żadnego ,  zbędnego :  aa , ee , yy  -  tylko  piękna ,  polska  mowa .  Z  przyjemnością  słuchało  się  tego  co  ma  do  powiedzenia .
            Dzisiaj  również  spotkałam  się  z koleżanką  ,  która  przesiedziała  w  Poznaniu  u córki ,pięć  dni  ,ponieważ  zięć  był  w  delegacji . Poczułam  ukłucie , gdzieś  w  okolicach  serca . Wszyscy  są  przekonani ,  że  ja u swojej  również  bywam , tymczasem  nic  bardziej  mylnego .
             Wczorajszy  dzień  dziecka  , spokojny . Całej  trójce  złożyłam  życzenia , tym  razem bez prezentów .