wtorek, 20 marca 2012

Prawdziw(n)a wiosna.

            O  godzinie  6 :14 , dzisiaj,  nadeszła,  oczekiwana - 

             Wiosna,
             Kiedy  jej  dotykam,
             Jest  wilgotna
             I  ciepła
             I  drżąca,
             Jak  pisklę.
             Słońce  delikatnie  głaszcze  ziemię,
              Bazie,
              Maleńkie  kurczątka
              I  mnie.
                          (Ewa  Zawistowska)
         
              Zainaugurowałam  dzisiaj  sezon  ogródkowy,   króciutką  1/2   godzinką.  Wiatr  był  okropny,  że  nie  sposób  było  być  dłużej,  szczególnie  przy  moich  kłopotach  z  uszami.  Wygląda  na  to,  że  dużych  strat  po zimie  nie  będzie -  hortensja  ma  piękne  pączki,  powojniki  wypuszczają  już  listki,  róże  na  razie  milczą.  Niecierpliwie  czekam  na   kwitnące  kwiaty  i  słońce,  przez  większą  część  dnia. Wprawdzie  kwiaty  wiosenne  już  się  wdzięczą,  ale  to  ciągle  zbyt  mało.  Tymczasem  w  niedzielę  przestawiamy  zegarki,  oszukujemy  słońce  i  organizm. Nie  lubię  tych  kombinacji  z  pozorną  oszczędnością,  chociaż  lubię  długi  dzień.
             Prawdziw(n)a   wiosna,  to  wiosna  astronomiczna,  ta  trwająca  od  dzisiaj.  Prawdziwa  tzn.  kalendarzowa   pojawi  się  jutro,   a  powinno  być  chyba  odwrotnie.  Najistotniejsze  przecież   są  zmiany  na  niebie,  a  nie  zapis  w  kalendarzu.  Tylko,  że  prawdziw(n)ą   i   prawdziwą   wiosnę  wymyśliłam  sobie   na   własny   użytek   i   sama   mogę  sobie  te  nazwy  poprzestawiać.  Póki  co,  nie  chce  mi  się,  ponieważ  opieram  się  na  pewnej  teorii,  też  stworzonej  przeze   mnie  i  dla  siebie. 

2 komentarze: