Wczoraj dotknęło mnie a może to ja, otarłam się o szczęście. Po porannym spacerze z Kajtkiem, po odbyciu dwóch rozmów telefonicznych, podczas sprawdzania tego co wydarzyło się społecznie i politycznie kiedy traciłam czas na sen, ale jeszcze przed śniadaniem - słyszę energiczny dzwonek do drzwi, wstaję i idę otworzyć. Kajtek szaleje, nie potrafię go okiełznać. Wybiega za mną, otwieram drzwi i ... szczęka mi opadła. Prawda to, czy fałsz? - myślę sobie. Za drzwiami najstarsza i najmłodsza, prywatna i osobista, jedyna jedynaczka - moja Córka. Mami, czy dostanę śniadanie ? - ona się mnie pyta. Rozglądam się dokładniej - jestem sama, mówi Kasia.
Kajtek prędzej doszedł do siebie i odtańczył "taniec ogona" , u mnie to trwało dłużej, bo zaskoczona i zdziwiona byłam bardzo. Kasia zadała mi przy śniadaniu drugie pytanie - może załapię się na obiad? No i się załapała, załapała się też na pączka do kawy, chociaż o tym nie wspominała. A co tam, niech ma full wypas.
Byłam przeszczęśliwa, spędziłyśmy ze sobą i tylko dla siebie, parę godzin. No i Kajtek też szczęśliwy, pewnie dobrze pamięta kto go wyprowadził za bramę sierocińca. Szczęście ma różne barwy, naprawdę.
Kajtek prędzej doszedł do siebie i odtańczył "taniec ogona" , u mnie to trwało dłużej, bo zaskoczona i zdziwiona byłam bardzo. Kasia zadała mi przy śniadaniu drugie pytanie - może załapię się na obiad? No i się załapała, załapała się też na pączka do kawy, chociaż o tym nie wspominała. A co tam, niech ma full wypas.
Byłam przeszczęśliwa, spędziłyśmy ze sobą i tylko dla siebie, parę godzin. No i Kajtek też szczęśliwy, pewnie dobrze pamięta kto go wyprowadził za bramę sierocińca. Szczęście ma różne barwy, naprawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz