niedziela, 1 kwietnia 2012

Pies.

           Już  pewnie  nigdy   nie  odkryję  wszystkich   tajemnic  Kajtka.  Myślę,  że  przynajmniej  trzy,  jednak  mi  się  udało.
           Według  mnie  zdarzyło  się  w  jego  psim  życiu  coś  dramatycznego.  Bardzo  reaguje  na  dźwięk  karetki  pogotowia,  kiedy  byłam  z  nim   na  pierwszym  spacerze,  słysząc  jej  dźwięk - zawył.  Pomyślałam  sobie,  że  pewnie  ktoś  "nauczył  go  śpiewać"  przy  wysokich  tonach.  Tym  bardziej,  że  nasz  pierwszy  jamnik,  też  "śpiewał"  jak  Kasia  grała  na  pianinie.  Jednak  Kajtek  nadal   reaguje  na  karetkę,  chociaż  już  nie  wyje.  Poza  tym  musiał   być  mocno  karcony,  bo  jak  tylko  coś  wg  pieska,  "nie  tak",  to  kuli   się, wywala  na  grzbiet  i ...posikuje.  Najbardziej  szokujące  zachowanie,  pozostawiony  " sam  sobie " - siada  w  kącie  i .... masturbuje  się.  Nie  jest  to  zwyczajne,  psie  mycie  wentylka,  ale  no  właśnie...fizyczne  pocieszenie.  Robi  to  coraz  rzadziej,  na  szczęście.  Może  pomaga  mu  solidna  dawka  pieszczot,  jaką  otrzymuje  każdego  poranka  na  "dzień  dobry".  Takiego  psiego  zachowania,  jeszcze  nigdy  nie  widziałam,  a  od  prawie  40  lat  mam  psy.
         Bardzo  lubię  psy.  Kocham  psy,  pod  jednym  warunkiem,  że  jest  to  jamnik.  Naturalnie  krótkowłosy,  bo  przy  mojej  obsesji  ładu,  harmonii  i  porządku,  sterczącą  sierść  szorstkowłosego  układałabym  na  żel,  a  z  długowłosym  latałabym  do  fryzjera.  Kocham  jamniki  chyba  na  zasadzie  podobieństwa:  oboje  jesteśmy  niskopienni,  oboje  jesteśmy  uparci  ale  kompromisowi   i  oboje  mamy  niezależne  charaktery.
         Kajtek  już  na  dobre  zadomowił  się,  w  końcu  dzisiaj  mija  pół  roku  odkąd  mieszkamy  pod  jednym  dachem.  Największym  miernikiem  psiej  ufności  jest  jego  sen,  na  grzbiecie  z  odsłoniętym  brzuszkiem.  Kajtek  sypia  tak  codziennie.

8 komentarzy:

  1. Kocham też pieski, ale niekoniecznie jamniki. Moim poprzednim pieskiem był jamnik, bo też tą rasę lubię, ale nie wszystkie wspomnienia z nim związane są miłe. Jego ulubioną "zabawą" było: zrywanie tapety ze ściany, obgryzanie nóg mebli, robienie dziur w swetrach, kurtkach,kocach, obgryzanie butów,gryzienie poduszek, aż pierze fruwało. Zawsze miał zabawki swoje, ale wolał nasze :-(. Dziękuję za odwiedziny u mnie i miły komentarz. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest już trzeci jamnik w moim życiu.Z żadnym nie było kłopotów o jakich Ty piszesz.Dokazywały,ale nie robiły szkód np.uciekały z papciami jak się wróciło do domu,zabierały rękawiczki,ale...wyły pozostawione same w domu.Lubię psy z wyrazistym charakterem,jeżeli nie jamnik to terier.Jest jamnik,po przejściach.
    Miło,że mnie odwiedziłaś,pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój piesek nie jest po przejściach a też wyje gdy słyszy sygnały karetki,straży pożarnej lub dżwięk syreny. Zwierzęta też mają popęd seksualny,trzymane na smyczy nie mogą go zaspokoić(każdy stara się jak może).

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko to prawda co piszesz.Psy wyją itd.itp.tylko,że porównując jego zachowanie z zachowaniem poprzedników,widzę różnicę.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Również jestem fanką jamników, które uważam za gatunek odrębny od psa ;-) Mój własny osobisty parówczak leży właśnie obok z wywalonymi w powietrze kopytkami i zażywa należnego mu odpoczynku po dniu spędzonym na robieniu niczego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale mnie rozbawiłaś.
    Jak to czy -robienie niczego,to uważasz za nic nie robienie?
    A te zachęty do zabawy,a stanie słupka,a wywracanie oczu,a wywalaneczki z dżądżerkami na wierzchu-to robienie niczego?To nic nie robienie?
    Niskopienne słodziaki bardzo się napracują żeby tylko je kochać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ jakże bym śmiała - jamnicze robienie niczego to nie lada wysiłek mający na celu zapobieżenie robieniu czegokolwiek użytecznego i zużywający nieskończone zasoby energii, które w innym przypadku mogłyby zostać spożytkowane na niecne cele. I w ten sposób jamniki ratują świat.
    Serio.

    OdpowiedzUsuń
  8. To prawda.Mój Kajtek uratował też mnie,bo po stracie jego poprzednika załapałam taki dół,po prostu wpadłam w otchłań.Ryczałam,ryczałam i ryczałam jak po stracie najbliższej osoby.
    Jak ja się cieszę,że wirtualnie poznałam kogoś-"kto ma kota na punkcie psa",precyzyjnie-jamnika.Ja mam kota giganta.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń