wtorek, 31 maja 2011

Wszystko ok.

           Jestem  w  jakimś  błogostanie , jest  mi  po prostu dobrze . Jedynym  moim  zmartwieniem  jest  susza , ale to dotyka  wszystkich . Żal   mi  roślin  w ogrodzie  ,  podlewam  je b. oszczędnie  i  pewnie  jest  im  źle .
Woda  jest  droga  ,  ale  większy  problem  w  tym  , że  jest  jej  mało  -  globalnie .
          Mam  i  drugie  zmartwienie  -  waga  mi nie spada , utrzymuje się na poziomie  solidnego  kloca , z nadmiernie  rozwiniętymi  atrybutami  kobiecymi .
          Moje  trzecie  zmartwienie  -  zawiesza mi się komputer  i  zablokowałam  You Tube.
 Na linii  matka -  córka  , wyraźna odwilż .

niedziela, 29 maja 2011

Tak sobie myślę .

            Prezydent  Obama  już  we  własnym  domu  , a  u  nas  malkontencka  rzeczywistość . Wizyta  bez  zgrzytów  i  na  poziomie .
            Tylko  tak  sobie  myślę , czy  pan  prezes  obudził  się  dzisiaj  na  kacu , czy bez kaca ? Kaca  moralnego  naturalnie . Przynajmniej  dwukrotnie  ,  się  sobie  ,  sprzeniewierzył .  Publicznie ,  przed  kamerami   nazwał   Prezydentem  -  Bronisława  Komorowskiego ,  publicznie  -  podobno  nawet  dwukrotnie podał mu rękę . I  co  -  język  nie stanął  kołkiem  ? i  ręka  mu  nie  uschła ? Tylko  czy  teraz , bez  odrazy patrzy  na  siebie  w lustrze ?

czwartek, 26 maja 2011

Co się okazało ? !

           Okazało  się  , że  zdarzają  się  trafione  prognozy pogody . Godzina 23.21 -  zaczęło padać , słyszę  jak  krople  uderzają w rolety , więc  muszą  być "dorodne ". Padaj  deszczyku  ,  padaj  na  moje  kwiatki  i .... siano sąsiada .

Moje świętowanie .

           Jestem  matką  .  Jakież  to  niezwykłe  uczucie  ,  tylko  chyba  się  do  niego  już  przyzwyczaiłam  , jakby  już  mi  spowszedniało . W  końcu  jestem  też  i  babką .  W  każdym  razie  uczucie  jest  cudowne , a  ten  dzień  wspaniały .
           Moje  świętowanie  zaczęło  się  już  o  6.30  rano . Katarzyna .....Córuś  dzwoniła  przed wyjściem  do pracy :  Mami , wstałaś ? Nie , jeszcze leżę . To dobrze  i  popłynęły  życzenia  ,  takie  zwykłe , nie  napuszone  jakie  najbardziej  lubię . Kocham  moje  dorosłe   dziecko , tęsknię  za  nią  i  czekam  na  jej  przyjazd .
           Potem  był cmentarz  ,  telefon  od  zięcia  , świąteczne  śniadanie  u  koleżanki  , telefon  od  zięcia - mamo .... i  życzenia  skierowane  do  mnie .  Ma  to  dla  mnie  szczególne  znaczenie , ponieważ   miał  z  nazwaniem  mnie  mamą  ,  długo  kłopot . Naturalnie  była  też  poczta  kwiatowa  i  pudełko czekoladek . Pan z poczty  kwiatowej , nie  omieszkał  zaznaczyć  , że  jest po raz drugi , bo miał kwiaty dostarczyć pomiędzy  9 - 10 h.   Cóż , dzieci  nie przewidziały , że  śniadanie  będę  jadła  poza  domem  , o  tym  ,  że  rano   jestem  na cmentarzu  ,  wiedzą .  Pudełko  czekoladek  ,  to  takie "  wodzenie  na  pokuszenie " ,  od  czasu  Foresta  Gamba ,  kojarzy  mi  się  z  jego  powiedzeniem  : "Życie jest  jak  pudełko  czekoladek ,  nigdy  nie  wiadomo  co  ci  się  trafi" . No  i  czy   to  nie  jest  ,  oczywista   oczywistość ? Jest .

Dzień Matki .

            Najpiękniejsze  święto w roku . Zawsze  było  dla  mnie niezwykle ważne  ,  ale  coraz  większego  znaczenia nabierało  w miarę  upływu  lat .  Docierało do  mnie  coraz ostrzej  , że  ten  dzień  może  być  ostatnim  w  życiu  mojej  Mamy .  Zależało  mi   aby  czuła  ,  jak  niezwykle  jest dla  mnie  ważna  ,  aby  czuła  że jest  kochana  .  Nie  zniosłabym  poczucia  , że  może  zbyt  mało  dałam  jej  z  siebie ,  że  może  za  mało  mówiłam  , że  kocham  . Od siedmiu lat odwiedzam ją już na cmentarzu  , zwykle  wczesnym  rankiem .
            To  co  zawdzięcza  się  Mamie  ,  jest  największym  posagiem  na  całe  życie .
Nadal   kocham   moją   Mamę ,  brakuje  mi  jej . Dzięki temu ,  że  ciągle  byłyśmy  bardzo  blisko , do dzisiaj pamiętam  piękną  twarz , starej  kobiety , pooraną  zmarszczkami ,  każdą  kosteczkę  i  każdą  fałdkę  na  jej  ciele . Najtrudniej  jest  z  zapachem  ,  ale  jeszcze  pamiętam .

wtorek, 24 maja 2011

Zanurzyłam się ( wtorek - 7.30 h. )

            Dzisiaj   podczas  porannego  spaceru  z  psem  , odświeżyłam  sobie  zapach  poranka   pachnącego akacją . Zanurzyłam się  w tym  zapachu , dosłownie zanurzyłam  się  . Osiedlowi  wandale  nie  zdążyli  połamać  nisko rosnących  gałęzi . Kwiaty  rosną  na  wysokości   mojej  twarzy ,  a  nawet  niżej .  Wtuliłam  twarz  w  kwiaty  i  wdychałam  zapach  dzieciństwa . Często  kwiaty  akacji  miałam  w  koszyczku  ,  na  Boże Ciało . Cudowny , uspokajający  mnie  zapach .
           Drzewo  akacji   mnie  zachwyca  ,  nie tylko  dlatego  ,  że  zapach  kwiatów  może  być  afrodyzjakiem  ,  dlatego  jeszcze ,  że  ma  piękne  konary  jakby rzeżbione  ręką  artysty . Jest  naprawdę  piękne .  Parę  razy  próbowałam  posadzić  akację  pod   swoimi  oknami  , ale  nie  udało się ,  nie  przeżyła . Gdyby  ktoś  kazał  mi  wybrać  ulubione drzewa  , byłaby  to akacja  i  brzoza .  Gdybym  miała  wybrać  zwierzęta , byłby to pies  i koń . Z ptaków  wybrałabym  jaskółkę  i  bociana . Owadów  nie  lubię , ale  lubię  pszczoły  i   ją bym  wybrała . To  takie  pracowite  boże  stworzonka .

poniedziałek, 23 maja 2011

Iwona .

            Moja  przyjaciółka - Iwona  ,  ma dzisiaj  imieniny . Od  dwudziestu  lat  mieszka  pod  Getyngą  i  przez  te  dwadzieścia  lat , nikt  nie zapełnił  mi  pustki  po niej . To taka przyjaźń " na zawsze ".  Rozumiałyśmy  się  doskonale , wspierałyśmy  i  widziałyśmy  z balkonów  naszych  mieszkań . Jej  córka , to  moja  chrześnica. Jakby tego było mało , kiedyś wspólnie  dostałyśmy  naganę  w  pracy  ( niesłusznie ) . Jakby  tego  było  mało , nasi  kochankowie  , też  byli  przyjaciółmi . Odległe  to  czasy , ale  miło powspominać .
           Obecnie  nasze  życie  różni  się bardzo , choćby  przez  miejsce  zamieszkania . Iwona  zmieniła się tylko w jednej sferze  życia - stała  się  zakupoholiczką  , o  czym sama  mówi . Wprawdzie  jest to dla  mnie  niezrozumiałe , bo   nie  znoszę  sklepów , oglądania  ,  macania  i  tłumu  ludzi  , śmierdzącego  zapachu  potu  i  agresywnego  zapachu  perfum , ale  każdy  jest  jakimś holikiem  - ja też .
            Pogadałyśmy sobie  dzisiaj  ,  długo  ,  ale  jak  zwykle  za krótko . Jest  nadzieja  że  zobaczymy  się w czerwcu .

Czekając na burzę .

            Telewizja , jak  zwykle  kłamie ! Miało  grzmieć  i  padać  w  sobotę  , gwałtowne i obfite  opady miały być w niedzielę  i  co ?, a  no  nic !  Nie padało  i  roślinki  cierpią  z  pragnienia ,  a  moje  obłe  ciało  znowu pokąsały ,  te skrzydlate potwory i  im  pić  się nie chce .
            Jest  poniedziałek , prawie  9.h. idę podlewać kwiatki  i  dosiać  na  rabatce , bo niestety  poprzednie  nie wzeszły . Maciejka  dosiana  po  raz  drugi  już  wzeszła ,  coś  jednak  z  tymi nasionami  jest  nie  tak .

sobota, 21 maja 2011

Każdego dnia .

            Codziennie , podczas spaceru  z  psem  ,  przypominam  sobie  jak  pachnie  poranek . Pachnie  prześlicznie , każdego dnia  inaczej , pięknie pachnie  wieczór  i  noc . Środek  dnia  nie  pachnie  ładnie .
Mój  stary  piesek  najchętniej  teraz  spaceruje  wczesnym  rankiem , albo późnym  wieczorem . W  ciągu dnia  niechętnie  i  z  trudem ,  przebiera  nóżkami . Przednie łapki  zupełnie  nie  przypominają  psich  łapek , tylko  łapki  kreta (taka  uroda  norowców ). Tylne  są  jak  psie , ale  jego  są   zupełnie  niesprawne  , już  go  prawie  nie  noszą . W  ten  sposób  odbiło się na nim  czterokrotne  wypadnięcie  dysku  .  Psia starość  jest  smutna , tak jak starość  człowieka . Moja  koleżanka  uważa  ,  że bardzo  dbam o swojego  psa  , mówi  nawet  ,  że  ona  chciałaby  być psem , u mnie . W  ubiegłym tygodniu  zafundowałam   Kajtusiowi  - full  serwis  i odnowę  biologiczną . Trochę mnie to kosztowało , ale czego się nie robi  dla tak wiernego  przyjaciela . Zestarzał się  i  był  ze  mną  w  najtrudniejszych  i  najsmutniejszych   chwilach  mojego  życia .  Zlizywał  łzy  jak  płakałam  i  nie  odstępował  na  krok . Kocham  mojego  psa  . Boję się starości .... swojej .

czwartek, 19 maja 2011

A jednak .

            Dzisiaj  rano  był  już  telefon od  Kasi . Dobrze , że nie nakręcałam się . W zasadzie  uprzedziła mnie wcześniej , że  będzie  miała  trudne  dni w pracy . Rzeczywiście  pracowała  prawie  po  12 godzin  . Wygląda  na  to , że  można  uprzedzić  skoro  się  wie , jak  reaguje  matka  na ciszę  . Mam nadzieję , że nasze stosunki  wracają  do normalności  . Tak  bardzo  bym  chciała .
            Okazuje się ,  że  jednak  zdołałam  jej coś  przekazać  np. miłość do kwiatów .  Na balkonie  ma  w donicach : brzózkę , dalie i daturę . Pod oknami  kosaćce , konwalie , barwinek i  róże  . Mnie to cieszy , bo Julka  się temu  przygląda  i  też  będzie naśladowała , a może nawet pokocha  . Przypomniałam  o maciejce , sama  dosiewałam  ją  jeszcze  przedwczoraj . Już  chyba  trzeci  rok  są  kłopoty  z  nasionami  :  albo nie ma , albo  mają  kiepską  zdolność  kiełkowania . Kwiaty  są  tak  piękne  i  różnorodne  ,  że naprawdę  jest  czym  oko cieszyć .
Nie  ścinam  kwiatów do wazonu  ,  jest  mi  ich  żal  ,  wtedy  tak  szybko  umierają  .

 

środa, 18 maja 2011

Fobia ?

           Już sama nie wiem , czy to rzeczywistość , czy moja wyobraźnia ? Wszelkie  latające robactwo ,podobne  do  much ,  przyprawia mnie o dreszcze .  Autorament  latających   stworzeń jest  tak ogromny , że  nie  sposób  poznać je wszystkie .  Mają  te cholery po kilka chromosomów  i  mutują  , uciekając w  ten  sposób przed  cywilizacją  . Jakiś  czas  temu  czytałam  ,  że owady  zdominują  świat . Mam uczucie jakby łaziły po mnie te wstrętne , małe  muszki  . Swędzi  mnie  wszystko , ale  uczucie  łażenia jest  jeszcze gorsze  . Byłam  już  pogryziona  i opuchnięta  . Coś przeokropnego , chyba  będzie  szlaban  na ogródek, ale  co  ze  spacerami  z Kajtkiem ?

Bez tytułu .

           Córeńka , znowu milczy . Ja , znowu czekam . Jest  zapracowana  , ale czy to może być  usprawiedliwieniem ? Obecny  świat  posiada  tyle  możliwości  ,  komunikowania się  pomiędzy sobą .
Pewnie  tak  zachowują  się  młodzi  ludzie ,  pewnie  niektórym  rodzicom  też   trudno   to przyjąć i  pojąć  .  Tempo życia  jest  zawrotne  i  nie wystarcza  czasu  na  szarą , jego  prozę ?!
           Mam  świadomość  ,  że  moja  miłość  to  miłość  nadopiekuńcza  i  zaborcza .
           Mam  świadomość  ,  że  każdy  musi  życie  przeżyć  na własny rachunek .
           Mam  świadomość  ,  że  każdy  ma  prawo  do  własnych  błędów .
 Kocham   Kasię  bezgranicznie   i   bezwarunkowo  , jest  czymś  najwspanialszym  ,  co  mi się  w  życiu  przytrafiło , dzięki niej :
            -  znam  smak  macierzyństwa  ,
            -  wiem  , jak walczy się o życie i zdrowie dziecka ,
            -  mogę  mówić  o  słodkim  smaku  sukcesów  i  gorzkim  smaku  porażek  .
To , że  przytrafiła  jej  się  zaborcza  i  nadopiekuńcza  matka ,  nie  jest  przecież  niczyją  zasługą , ani  winą . Może  jej  to  ciąży  ,  a  ja  za  rzadko o tym  myślę ?.
Oj , Alko , Alko  świat  nie  jest  przecież czarno - biały , jakbyś  tego  chciała .

wtorek, 17 maja 2011

Szalejące endorfiny .

            Ojojoj...od  wczoraj  endorfiny  szaleją  ,  szaleją  ,  szaleją . Udaje  mi  się  zrealizować   to , co sobie zaplanowałam .  Ogródek , zakup kwiatów . Jest  fajnie .  Dzisiaj  spotkałam  się  z  mężczyzną  , o  którym  myślałam   jako   " następcy " ,  po  miłości  mojego  życia .  Niestety ,  jestem  monogamistką  ( tzn. kocham tylko  raz ) i  nie  poradziłam  sobie  z  tym   związkiem . Przyjemnie  jest  spotkać  się  i  .... nawet  posłuchać  komplementów .
          Jednak   posiadam   odrobinę  próżności   kobiecej  ,  naprawdę odrobinę  .  Nigdy  nie  zależało  mi  na  komplementach  ,  nigdy  nie  kokietowałam  i  nie  uwodziłam  .  Kobieta "bluszcz" ,  kobieta   pokroju   Bridget Jones  to  kobieta  ,  którą   gardzę .  Pierwiastek   próżności   kobiecej  ,  ma  u  mnie  charakter  śladowy .

niedziela, 15 maja 2011

Taka karma .

           Czegoś dzisiaj doświadczyłam , znowu mnie zabolało .
           Zabolało mnie , tylko nie wiem dlaczego : czy dlatego , że jestem zbyt  wrażliwa ( bo jestem ) ; czy dlatego , że  jestem  drobiazgowa ( bo jestem ) ; czy dlatego , że zawiodłam się na lojalności  wśród przyjaciół (sama jestem lojalna " na zawsze" ). Dlatego wszystko boli  mnie bardziej , mocniej  i  dłużej . Taka karma .
            Naturalnie , żeby  poprawić  sobie  nastrój  -  biegusiem  do lodówki  po zamrożone ciasto, rozmroziłam - jem , i jem , i  jeszcze będę jadła , dopóki nie zjem . Tymczasem  gruba  pupa , rośnie  sobie  i rośnie. No i  cóż  na to poradzę , niech rośnie .
            Cieszę  się , że  jutro poniedziałek , pójdę  do ogródka  i "dorobię " sobie  endorfin  bez  słodyczy .

sobota, 14 maja 2011

Mamulinka .

            Czekałam  prawie  pięć  miesięcy i doczekałam się . Dzisiaj moje dziecko , nazwało  mnie  znowu  mamulinką . Ja - stara pudernica  -  myślałam ,  że  miłość , szacunek  i  uznanie  u  dziecka  zyskuje się  ..... z rozdzielnika . Przeliczyłam  się  i na pewno przeliczę się , jeszcze nie jeden raz . Cóż , na naukę  nigdy nie jest  za  późno . Tylko szkoda , że ta  nauka  jest  taka  bolesna.
            Dzwoniła  w  przerwie  sprawdzania  prac maturalnych  z  matematyki . Po raz pierwszy  to  robi , ale jest  zadowolona , bo jakoś sobie radzi .

Cudnie - sobota 14.05.2011 r. 8.30 h.

           Dzisiaj szykuje nam się przepiękny dzień , poranek  był cudny : rześki i rozśpiewany . Szkoda  tylko ,że zieleń  straciła  już swoją  dziewiczość .  Teraz  jest  intensywna  i mocna , ale bardziej pachnąca . Mnie jest jednak  żal , bo  znowu  muszę  czekać  rok  na  ten kolory przyrody , który cieszy mnie najbardziej .
           W moim ogródku ciągłe  zmiany - wczesne , wiosenne kwiaty już prawie przekwitły . Teraz zaczyna królować piwonia , jest okazała ,  piękna o bordowych kwiatach . Pozostałe dwie , chyba nie będą kwitły i tylko mnie wkurzą . Najbardziej cieszę się , że po wielu  latach "chcenia" będę miała clematisy . Posadziłam niezbyt  imponujące sadzonki ( właściwie - nędzne ) , ale się przyjęły . Teraz muszę je dopieścić i może coś z tego będzie . Jak to dobrze , że pod oknami mam  kawałek ziemi , który  mnie tak bardzo cieszy . Właściwie to nie wiem  jak by mi  się  żyło bez ogródka  i  bez  psa . Ciężko. Byłam już w ogródku  , zmieniłam ptakom wodę  a różom pościągałam mszyce .

piątek, 13 maja 2011

Dzień pełen niespodzianek .

             Dzisiaj  jest  13 dzień  maja  2011 r .no  i  piątek . Czy  będzie  pechowy ?

             Najmniej  przyjemna   niespodzianka  to  ta  , że  nie  mogłam  wejść  na  swój  blog . Jak  już  weszłam  to   zapomniałam  o czym chciałam  pisać .
            Najbardziej zaskakującą niespodzianką  jest to , że  oprócz osób którym dałam  adres bloga , czyta mnie ktoś jeszcze . Trochę mnie to deprymuje .
            Najprzyjemniejsza niespodzianka , na deser - moja Córka  dzwoniła do mnie 2 X , słownie -dwa razy . Przez  dwa  dni  weekendu , będzie sprawdzała  od  8.00  do 20.00  prace maturalne . Niezły maraton ,ale nie ma - zmiłuj się - musi wytrzymać . Wydaje mi się , że zbyt dużo pracuje .
            W  świecie  polityki  ciągle  tygiel . Dzisiaj zamieściłam komentarz ,do artykułu Rafała Ziemkiewicza  na Interii . Wkurza mnie ten facet , chyba lepiej dla wszystkich i dla niego byłoby , gdyby  nadal  prowadził telewizję  śniadaniową . Jest  taki  kąśliwy  i zapiekły  w swoich  poglądach , że nie  przestaje mnie zadziwiać . Naturalnie  dziennikarzy , którzy  mnie   ustawicznie , narkotycznie , namiętnie i permanentnie zadziwiają jest jeszcze kilku. Tak ,więc : Sakowicz , Terlikowski , Janke , Wildstain , no i Pospieszalski ( prawie o nim zapomniałam ).Są jeszcze inni , ale nie chce mi się teraz  szukać w pamięci . Zdecydowanie nie lubię odchyłów , a ci  panowie mają znaczne .
           Cieszę  się ,  Platformie  Obywatelskiej  się  wznosi  ( słupek poparcia  -  naturalnie ) .
           Obyło się  bez  pecha , dzień  zaliczam  do udanych  : telefony , marynarka dla Maćka  i kwiatek na balkon , no  i  te  44 %  dla  PO . Zdecydowanie  nie  mogę  mówić o pechu .

środa, 11 maja 2011

Ale numer.

           Podoba  mi  się  to , co wczoraj  zrobił  Arłukowicz  tzn.  przeszedł  z  Klubu  SLD  do  Klubu PO.
Wykręcił  niesamowity  numer  swoim kolegom z  SLD , ale  jednocześnie  pokazał  Napieralskiemu , że nie pozwoli  kupczyć  swoją  osobą . Mądrzy  ludzie  przydadzą  się  w  PO , według  mnie  to  mądry człowiek .
           Wczoraj ,  pomiędzy mną a Kasią  była  cisza , ale  dzisiaj  moja Córeńka  już  do  mnie dzwoniła . Bardzo ją  kocham  i  bardzo  mi  doskwiera  takie ochłodzenie stosunków pomiędzy nami .  Postaram się jednak to wytrzymać , zresztą  nie  mam wyboru  i  nie  mam  co tu  silić  się na bohaterstwo .

poniedziałek, 9 maja 2011

Dopiekłam .......

         Świadomie , co oznacza , ze nic mi się nie wypsnęło - uzmysłowiłam dzisiaj  mojemu dziecku , że dopadły ją konsekwencje błędów młodości . Gdyby  nie miała  "parcia na chłopa " i skończyła studia w terminie , byłaby już nauczycielem mianowanym i  poza zasięgiem kłopotów , które ją teraz dopadły ." Parcie na chłopa" było jednak  tak  silne , że dobre studia szlag trafił  , ale za to jest  mąż .
        Było mi  przykro  kiedy  jej   to  mówiłam , ale tak  niestety  myślę .
        Mój Boże , co za hierarchia  potrzeb ?! Zupełnie  poza  sferą  mojego  rozumienia . Czy teraz jest  szczęśliwa ?  Mam  poważne wątpliwości , smutna  wnuczka  jest  tego  dowodem . W nieszczęśliwych rodzinach ,  nie  ma szczęśliwych dzieci . Czasu  niestety  się  nie cofnie.
        Mnie  do  tej pory  dławi w  gardle , jak przypomnę  sobie  tamten  okres .
        Każdy  ma  pomysł  na  własne  życie ,  jej  był  właśnie  taki .
   

sobota, 7 maja 2011

Dziękuję Ci .

          Mamuś , dziękuję  Ci  za wszystko - usłyszałam to dzisiaj  od swojej Córki . O mój Boże , gdyby  tak częściej  wierzyła w moją dobrą wolę . Nie  doczekam  się  już  chyba  tego . Ciągle jestem  wrogiem , przyjacielem  już  nie będę . Obcych obdarza  większym zaufaniem , obcy posiadają  autorytet . Do mnie nie ma zaufania  i  nie  jestem  żadnym  autorytetem  .  Na  szczęście  wyciszyła się  i spokojniej patrzy na swoją sytuację , która tak na prawdę  nie jest najgorsza . Nie docierało do  niej  jak  to  mówiłam , nakręcona była  niemiłosiernie .
       

piątek, 6 maja 2011

Mam powody.

         Mam powody do zadowolenia . Dzisiaj  długo rozmawiałam z Kasią ,szkoda , że w związku z jej problemami . Wykorzystuje  moje  podpowiedzi  i  sugestie .  Mam nadzieję  , że stoi  na  wygranej  pozycji , chociaż wszystko się może zdarzyć .

czwartek, 5 maja 2011

Czwartek - 8.40.

     Spałam dzisiaj cudownie , pies też przespał całą noc . Dzisiejszy dzień powinien być bardzo udany .Zobaczymy.
     Był taki sobie. Wprawdzie zafundowałam sobie dwie przyjemności , tzn. byłam u fryzjera i w ogródku. Nie zrekompensowały one jednak wiadomości nieprzyjemnej : Kaśka dostała wypowiedzenie z dotychczasowych warunków umowy . Ja jej jeszcze dołożyłam-powiedziałam , w kontekście tego co chce zrobić ,że jej pokolenie jest niewychowane i bezczelne . Dałam kilka rad i zobaczymy jak je wykorzysta . Jedną już wykorzystała , tzn. umówiła się na spotkanie z dyrektorem .

środa, 4 maja 2011

Majówka .


       Pierwsza w tym roku majówka , dostarczyła nam mnóstwa wrażeń :
             - jednego ożenili ( ks. Wiliam ),
             - drugiego błogosławili ( Jan Paweł II ),
             - trzeciego odstrzelili ( Osama Bin Laden ),
             - czwarty się nie pokazywał ,dzięki czemu nie psuł nikomu humoru ( Prezes ).
     Widziałam wprawdzie prezesa -  uciekł mu Alik i  ktoś  go złapał ( podobno sąsiad )  , a prezes  Alika  do  klatki  i  do weterynarza . Naturalnie z obstawą , kurdupel prezes  i chłopy  jak dęby . Tylko czy to zdarzenie z kotem prezesa , to był już weekend ? Nie pamiętam .








             
      

Pomyliłam się i bardzo mnie to cieszy.

           Wydawało mi się , że nie można się cieszyć z pomyłek  w ocenie . Zawsze staram się być bardzo obiektywna .Tymczasem ....
           Tymczasem  żle  oceniłam  swoje dziecko , czułam  do  niej  żal , że nie zaprosila  mnie na długi  weekend , skoro odmówiłam przyjazdu na święta . Okazało się ,że odnawiali mieszkanie . Zrozumiałe -  matka na głowie , byłaby dodatkowym balastem . Cieszę się , że chociaż w tej sprawie mogę ją usprawiedliwić .
           Wszystko ułożyło się świetnie ,  zaprosiłam do siebie koleżankę , a  jej przyjazd  to  był  taki trochę spontan . Bardzo się cieszyłam i cieszę nadal . Było fajnie , chociaż krótko .